piątek, 28 lutego 2014

Anna Karenina - Lew Tołstoj







Tytuł: Anna Karenina
Autor: Lew Tołstoj
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 908







„Zawsze cię kochałam, a gdy się kogoś kocha, to kocha się całego człowieka, takiego, jaki jest, a nie takiego, jakim by się go mieć chciało.”

Nazwanie książki miłosną powieścią wszech czasów zdecydowanie pobudziło moje zainteresowanie, bo jak zdążyliście zauważyć, romansy to ja uwielbiam. Intensywności dodaje do mej ciekawości fakt, że jest to klasyk. Skoro tysiące uznały tę powieść za tak wspaniałą, to czy mi mogłaby się ona nie spodobać?  Czy fanka miłosnych historii mogłaby przejść obojętnie obok powieści o miłości dla której kobieta poświęca wszystko, co ma? Raczej nie.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Stokrotki w śniegu - Richard Paul Evans






Tytuł: Stokrotki w śniegu
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 282






ROLA PRZEBACZENIA

Jaki ślad pozostanie po nas na tym świecie? Kto zapłacze nad naszym grobem, a kto będzie z tego powodu szczęśliwy, choć może lepsze będzie pytanie, ile takich osób będzie? Myślę, że czasami zastanawiamy się nad tym, co po nas zostanie. Główny bohater tej książki miał okazję wszystkich tych rzeczy się dowiedzieć i cóż, wstrząsnęło to nim. Nie spodziewał się, że był, a raczej jest, tak okropnym człowiekiem.

James Kier to jedna z najgorszych postaci jakie było dane mi poznać. Słyszałam nieraz o bezlitosnych i okrutnych biznesmenach, ale nie miałam okazji na całe szczęście mieć z taką osobą do czynienia. W tej książce takiego właśnie człowieka poznałam. Mówiąc, że jest to bohater zły do szpiku kości, nie będę przesadzać. Rozwiódł się z żoną, gdy ta zachorowała na raka, synka pozostawił bez słowa. Zajął się firmą, a do bogactwa doszedł po trupach. Krzywdził przyjaciół, znajomych, potrzebujących jego pomocy i ufających mu. Po kilku latach zło namnożyło się tak bardzo, że nie było prawdopodobnie osoby, która szczerze kochałaby James’a.  Mimo wszystko główny bohater uważał, że nadal wszyscy powinni obdarzać go ogromnym szacunkiem. Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy pewnego dnia pomylono osoby i  w gazecie, w nekrologu widniało: James Kier NIE ŻYJE. Na forach rozpoczęto żywe dyskusje na temat tego pana. Jak wiele nienawiści przelali tam ludzie nikt nie jest w stanie pojąć. Teraz bohater postanowi zmienić się i naprawić błędy. Jednak czy błędy przeszłości w ogóle można naprawić? Czy magia świąt Bożego Narodzenia da Jamesowi przebaczenie?

Richard Paul Evans to zdecydowanie mój ulubiony autor i sięgając po tę książkę byłam pewna, że dostanę opowieść wzruszającą, ciepłą, pełną nadziei. Naturalnie nie zawiodłam się. Ta krótka książeczka sprawiła mi ogromną przyjemność, wywołała troszkę łez i troszkę uśmiechu. Wiem, że nie jest idealna, nie jest to żadne arcydzieło, ale ma w sobie ten klimat, który ma każda książka Evansa i właśnie za to pokochały go miliony czytelniczek. Każda powieść ma swoje przesłanie i swoją głębię. Ja  żałuję tylko jednego. Ogromnie mi żal, że nie przeczytałam tej książki w Wigilię, ponieważ właśnie w taki nastrój nas wprowadza i przypomina taką „Opowieść Wigilijną”.

„Stokrotki w śniegu” to piękna, wzruszająca historia, która spodoba się każdej fance R.P. Evansa. Zapraszam Was do podróży przez zmiany, aż do samej Wigilii, której magia każdemu jest znana. Myślę, że ten prosty język autora zrozumie każdy i odkryje sens wiary w ludzi. Polecam szczególnie w okresie wigilijnym!
Moja ocena: 5/6

„W życiu nie chodzi o to, by przeżyć burzę, ale o to, by tańczyć w deszczu.”



Udział w wyzwaniu:


sobota, 22 lutego 2014

Ojciec Chrzestny - Mario Puzo






Tytuł: Ojciec Chrzestny
Autor: Mario Puzo
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2006
Liczba stron:479







„Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia”

Powyższy cytat, powszechnie znany, to słynne powiedzenie tytułowego Ojca Chrzestnego. Pochodzi on wprost z najwyższej pozycji mafijnego świata i mogłoby się zdawać, że jest to osoba bezwzględnie okrutna i bez współczucia. Ja właśnie tak wyobrażałam sobie przywódcę mafii. Jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy Mario Puzo przedstawił przede mną zupełnie inną osobę, a ponadto przekonał, że mafia może być lepsza od prawa społeczeństwa w które wielu ślepo wierzy.

Główny bohater, czyli Don Vito Corleone ma niesamowicie silną osobowość. Wyróżnił swą rodzinę na tle pozostałych sześciu mafijnych rodzin nowojorskich, sprawił, że jego rodzina była najważniejsza i najpotężniejsza. To on kieruje wieloma sprawami w kraju, choć oczywiście nie w sposób bezpośredni. Sam wymierza sprawiedliwość, wzbudza nawet w najbliższych ogromny respekt. W pewnym momencie został jednak postawiony w ciężkiej sytuacji i mimo swej ogromnej inteligencji, nie przewidział skutków swej decyzji. Cosa Nostra proponuje Ojcowi Chrzestnemu pewien interes, który obu im przyniesie miliony. Niestety bohater nie ma ochoty pakować się w akurat ten rodzaj łamania prawa (narkotyki), woli zajmować się hazardem, który również przynosi ogromne zyski. Cosa Nostra zdaje sobie sprawę, że przez odmowę Dona nie może sam wystartować z interesem, ponieważ nie ma tak wielkiego poparcia i tylu wpływów, co Vito Corlone. W tym momencie zaczyna się ogromny konflikt między tymi bohaterami. Przeciwko tej najsilniejszej rodzinie postawią się inne, sprzymierzone ze sobą. Pozycja Ojca Chrzestnego zacznie słabnąć, w niebezpieczeństwie jest cała jego rodzina. Uratować tą sytuację może tylko syn Dona, Michael, który nie utrzymywał do tej pory nawet z nim większych kontaktów, ponieważ nie podobał mu się styl życia ojca i nie chciał mieć kompletnie nic wspólnego z mafią. Czy Michael mimo wszystko wtrąci się w ten konflikt? 

Cóż mogę Wam powiedzieć o słynnym „Ojcu Chrzestnym”? Dla mnie, tak jak dla wielu, jest to książką perfekcyjna, dopracowana we wszystkich szczegółach, genialna. Podeszłam do niej dość sceptycznie, bo często okazuje się, że książki tak bardzo zachwalane zwyczajnie nie trafiają w mój gust i nie potrafię ich docenić, ale tym razem jest zupełnie inaczej. Mario Puzo zrobił kawał dobrej roboty i nie dziwię się, że książka została sprzedana w ponad 20 mln egzemplarzy. Ta powieść pokazała mi nienawiść, ale i honor, szanek, ale również pogardę.

Co tak bardzo urzekło mnie w tej powieści? Nie był to wcale tej główny wątek, który opisałam w drugim akapicie. Największe wrażenie zrobiły na mnie rozdziały w których poznawałam przeszłość wielu bohaterów tej książki i każdego, a przede wszystkim samego Ojca Chrzestnego mogłam poznać dogłębnie, ich reakcje stały się dla mnie oczywiste, złe czyny usprawiedliwione. Bohaterowie są moim zdaniem najmocniejszą stroną tej książki, a tego głównego nie zapomnę do końca życia, bo od teraz będzie należał do grona moich ulubionych, a do jego historii powrócę nie raz.


Na koniec jeden z moich ulubionych cytatów: „Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają.” Polecam Wam z całego serca tę książkę, myślę, że spodoba się prawie każdemu. Oprócz genialnych bohaterów, z książki można wynieść siłę do działania, a może nawet inne spojrzenie na świat. Czytajmy klasyki, bo naprawdę warto!

Moja ocena:6/6





Udział w wyzwaniu:


czwartek, 20 lutego 2014

Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy - Małgorzata Gutowska-Adamczyk







Tytuł: Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy.
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 472






O „Cukierni pod Amorem” przeczytałam wiele ciepłych słów, dlatego też stwierdziłam, że warto by zapoznać się z historią zapisaną na kartach tej książki w ciemny, zimowy wieczór. Oczekiwałam czułej i rodzinnej opowieści, która troszkę zaskoczy, zafascynuje i wywoła uśmiech, jak i łzy. Szczerze mogę powiedzieć, że właśnie to otrzymałam, dzięki czemu spędziłam miłe chwile odkrywając historię kilku pokoleń najzamożniejszych, i nie tylko, rodzin mieszkających w okolicach Gutowa.

Rynek w Gutowie został całkowicie rozkopany. Mieszkańcy nie są z tego powodu zbytnio zadowoleni, ponieważ najpiękniejsze miejsce nie wygląda nawet trochę pięknie. Ale jak z tym wiąże się Cukiernia pod Amorem? Pewnego dnia archeolodzy znajdują coś, o czym wszyscy zaczynają mówić… MUMIĘ! Iga, wnuczka właścicielki cukierni, zauważa na zdjęciu, że mumia ma przy sobie pierścień. Nie byle jaki pierścień, tylko ten zaginiony, który od zawsze należał do jej rodziny! Postanawia umówić się z jednym z archeologów w nadziei przybliżenia się do tajemniczego zjawiska i rozwiązania enigmatycznej zagadki.

„Zajezierscy” to pierwszy tom sagi Cukiernia pod Amorem. Najbardziej podobało mi się tu przeplatanie przeszłości z teraźniejszością. Jeden rozdział dotyczył wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, a następny mówił o czasach współczesnych. To podsycało moją ciekawość i tym bardziej nie mogłam przestać czytać. Bardzo spodobała mi się też historia rodziny, przede wszystkim kobiet, które miały naprawdę ciężko, a ich marzenia musiały być czasami zmieszane z błotem. Przedstawienie dziewiętnastowiecznej scenerii jest jak najbardziej trafne i pobudzało moją wyobraźnię. Przenosiłam się do wspaniałych dworków, których ściany widziały niejedną tragedię, niejeden romans oraz wiele łez, jak i uśmiechów.

Bohaterowie tejże książki, szczególnie Ci z przeszłości, nie byli idealnie dobrzy, czy źli. Każdy z nich popełniał błędy, potem przez wiele lat ich żałował, jednak w wielu z nich widziałam dobre serce i chęci. Zafascynowały mnie jednak przede wszystkim młode bohaterki, które postawione były przed wyborem przyszłego męża, co posuwało je do wstrząsających czynów. Ponadto piękny styl autorki sprawił, że miałam wrażenie jakby to moja babcia opowiadała mi o dawnych czasach. Jedynym minusem książki jest dla mnie zakończenie. Niestety, ale urwało się nie dokańczając żadnego istotnego wątku, miałam wrażenie jakby autorka w połowie zdania postanowiła zakończyć pierwszy tom, co bardzo mnie zdenerwowało. Co prawda dzięki temu jestem pewna, że sięgnę po kolejny tom, jednak ja nie jestem zwolenniczką serialowych zakończeń w książkach.


„Cukiernia pod Amorem” umiliła mi kilka wieczorów, porywając mnie swoją słodką (choć bywało też gorzko) historią. Mogę Wam obiecać, że znajdziecie tu świetną atmosferę z odrobiną dreszczyku emocji. Myślę, że wiele osób, jak i ja, niecierpliwie przewracało kartki książki odkrywając zagadkę tajemniczego pierścienia. Cukiernia stoi przed Wami otworem i zaprasza do siebie. 

Moja ocena: 5-/6

„ból jest niczym. Bez niego życie byłoby jak potrawa bez soli – zupełnie pozbawione smaku.”




Udział w wyzwaniu:




niedziela, 9 lutego 2014

Krok do szczęścia - Anna Ficner - Ogonowska






Tytuł: Krok do szczęścia
Autor: Anna Ficner - Ogonowska
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 416






Po „Alibi na szczęście”, które jest debiutem Anny Ficner – Ogonowskiej, przyszła kolej na kontynuację, czyli „Krok do szczęścia”.  Pierwsza część zrobiła na mnie o tyle duże wrażenie, że po prostu nie mogłam się powstrzymać, aby nie sięgnąć po kolejne przygody rozkwitającej miłości Hanki i Mikołaja. Na takie ciepłe historie ochotę mam zawsze, więc wcale nie zwlekałam z sięgnięciem po tę książkę – szczególnie w tym zimowym klimacie.

Pierwszy tom zakończył się cudowną wiadomością o ciąży Dominiki, najlepszej przyjaciółki Hanki oraz na planowaniu ślubu. Teraz znów przenosimy się do ostatnich poprawek przed ślubem oraz dość chłodnej (znów!) atmosfery między głównymi bohaterami. Całe szczęście, po wielu zmaganiach z przeszłością, młoda nauczycielka zaczyna się z nią oswajać, a to będzie jak otwarcie swojego serca całkowicie na nową miłość, która już od bardzo dawna czeka i cierpliwie puka. Na domiar wszystkich wydarzeń, będziemy mieli okazję poznać pewną tajemnicę rodziny, pojawi się nowa osoba i wyjaśni się, kto stawia znicz na grobie męża Hanki.

Jak zwykle wszystkim trudnym chwilom głównej bohaterce towarzyszyć będzie oprócz Mikołaja, Dominika i pani Irenka.  Przyjaciółka, a zarazem siostra zdoła powiedzieć Hance co sądzi o jej zachowaniu i odtrącaniu szczęścia i postawi ją przed ostatecznym wyborem. Tylko ona zna ją tak dobrze, że wie jak doprowadzić swą przyjaciółkę do ostatecznych kroków pogodzenia się z tym, co dawno przeminęło, tak, aby nie sprawić, że wpadnie ona w depresję. Do lepszego samopoczucia przyczyniła się tez pani Irenka, która swoim dobrym sercem łagodzi każdy ból. Jest to jedna z najlepszych postaci w książce, bo wnosi pełno życiowej mądrości, a przede wszystkim zrozumienia i ciepła.

„Krok do szczęścia” to wspaniała opowieść i jak sam tytuł wskazuje, tym razem mamy się przekonać, że szczęścia nie należy się bać i jest ono o krok od nas. Trzeba tylko ten krok postawić, a przeszłość pozostawić za sobą. Jak już wspominałam, książka jest tak ciepła, że nie pozostaje nic innego jak zasiąść z nią pod kocem i zatopić się w świecie, zupełnie podobnym do naszego, w historii która każdemu może się przydarzyć i która daje nadzieję. Nadzieję na to, jak przypadkowa może być miłość, ile trzeba poświęcić jej cierpliwości i jak bardzo trzeba w nią wierzyć.

Autorka nie zawiodła mnie, kontynuacja stała się godna swojej poprzedniczki. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogłam poznać tak wspaniałą historię, dzięki której wieczory mijały mi w przemiłym klimacie. Teraz mogę się tylko cieszyć, że na ostatnią część nie muszę czekać, wystarczy iść do księgarni i ją zakupić. Już nie mogę się doczekać co Anna Ficner – Ogonowska mogła przygotować na koniec tej opowieści. Jednym słowem – polecam!

Moja ocena: 5/6


„Hanuś, w ludzi trzeba wierzyć. Ci, co wierzą w dobrych ludzi, mają takich wokół siebie, a inni, co to myślą, że po ziemi sami szubrawcy chodzą, to prędzej czy później w takich się zmieniają.”




Książka bierze udział w wyzwaniu:



piątek, 7 lutego 2014

Gwiazd naszych wina - John Green








Tytuł: Gwiazd naszych wina
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 312





"- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może "okay" będzie naszym "zawsze".
- Okay"

Chorowanie na raka nie jest chyba nikomu obce przynajmniej ze słyszenia, bo ta okropna dolegliwość atakuje ludzi tak często… Być może mieliście starsze osoby chore w swojej rodzinie jak ja. Może też spotkaliście się z tym, że dziecko lub zupełnie młoda osoba została zaatakowana przez raka. Jest też trzecia możliwość. W samej Polsce chorych na raka jest ponad 300 tysięcy ludzi i każdego z nas może to kiedyś spotkać.

John Green po raz kolejny poruszył nurtujący, a zarazem trudny temat choroby, a co za tym idzie, śmierci. Główną bohaterką jest nastoletnia Hazel, która choruje na raka. Poznając ją, wyobrażałam sobie zupełnie przeciętną nastolatkę, która uwielbia spędzać czas przed telewizorem oglądając ulubiony serial lub czytając po raz setny tę samą książkę. Poznać jej chorobę można by było tylko po wózku z tlenem, który wszędzie ze sobą musiała zabierać. Mało kto mógł jednak o tym wiedzieć, bo dziewczyna od kilku lat nie chodzi do szkoły, nie utrzymuje kontaktów z większą grupą znajomych, nie bywa na przyjęciach, większość czasu spędza w domu. Jedynym miejscem w którym spotyka się z rówieśnikami jest grupa wsparcia, chociaż i na nią chodzi bardzo niechętnie. Pewnego dnia wszystko się zmienia, bo tą rozczochraną dziewczyną, która od dawna nie zważa na swój wygląd zainteresował się chłopak – Augustus. Od tej pory zakiełkuje między nimi prawdziwa przyjaźń i połączy wspólne zainteresowanie oraz chęć rozwiązania pewnej nie dającej im spokoju zagadki, czyli co stało się z bohaterami „Ciosu udręki”.

Przyznam, że długo zwlekałam z napisaniem recenzji tej książki, gdyż zaraz po jej przeczytaniu towarzyszyło mi tyle emocji, że nie mogłam się skupić nawet na oglądaniu odmóżdżających seriali telewizyjnych, a co dopiero na napisaniu czegoś sensownego. Gdy skończyłam „Gwiazd naszych wina” czułam się jak w próżni. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ani nawet o czym myśleć. Nie ukrywam, że na długi czas pozostałam w bardzo przygnębiającym nastroju i najweselsze piosenki nie były w stanie poprawić mi humoru.

Hazel i Augustus na długo pozostaną w mojej pamięci, może nawet na zawsze, bo do książki pewnie nie raz wrócę. Są to wyjątkowi ludzie, którzy zadziwiają swoją siłą. Nie użalali się nad sobą w każdym możliwym momencie, czasem nawet to oni martwili się o swoich bliskich, o to przez co muszą przechodzić z powodu ich choroby. W tym właśnie momencie mogę powiedzieć, że ta książka uczy nas doceniać życie. Nie wspomnę ile razy potrafię narzekać na przeróżne, nic nie znaczące rzeczy. Po co to wszystko, gdy lepiej z uśmiechem iść przez życie. Jak mogłabym spojrzeć w twarz dziecku, które umiera i potrafi się uśmiechać, a ja nie? O tak, właśnie za to pokochałam tę parkę bohaterów.

Oprócz genialnie wykreowanych bohaterów, styl J. Greena jak zwykle bardzo mi się podobał. Książka jest napisana w narracji pierwszoosobowej – jako odczucia Hazel, dzięki czemu wszystkie uczucia wydawały się tym bardziej prawdziwe i intensywne. Jak zwykle pisarz uchwycił trudny temat w prosty i bardzo bezpośredni sposób, za co go uwielbiam. Dziękuję mu, że swoją twórczość ukierunkował na rzeczy niebanalne, o których rozmyśla każdy, a mówi niewiele.


„Gwiazd naszych wina” to kolejna książka J. Greena, która doprowadziła mnie do uśmiechu i wielu łez. Oprócz tak licznych emocji pokazała, co warto w życiu docenić, dla kogo warto się poświęcić. Po jej przeczytaniu rzeczywiście można przejść przez kilkudniową depresję, ale uwierzcie, że jest warto, bo wyciągnąć z niej da się coś bardzo głębokiego. 



środa, 5 lutego 2014

Stosik

Kolejny stosik przede mną, u mnie jeszcze święta, bo kubek z reniferem jak widać do tej pory w użytku :) Na kolejny miesiąc lub dłużej w planach mam następujące książki:

- Kosogłos - Suzanne Collins
- Coco Chanel, Życie intymne - Lisa Chaney
- Stokrotki w śniegu - R.P. Evans
-Silmarillion  - J.R.R. Tolkien
- Królewski Zwiadowca - John Flanagan
-Papierowe miasta - John Green
- Stara Baśń - J.I. Kraszewski
- Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy - M. Gutowska - Adamczyk
- Anna Karenina - Lew Tołstoj
- Opowieści okrągłego stołu - J. Boulenger
- Ojciec Chrzestny - Mario Puzo

Najbardziej doczekać nie mogę się Greena oczywiście, a zaraz po nim jest Ojciec Chrzestny oraz Anna Karenina na którą ogromnego smaku narobiła mi Awiola :) Mam nadzieję, że wszystkie książki okażą się warte przeczytania. 




Co Wy o nich sądzicie? Możecie coś polecić lub przeciwnie? 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Podsumowanie stycznia


Wszyscy wokół tylko o sesji i braku czasu, a ja cieszę się ostatnim rokiem w szkole średniej i zdecydowanym brakiem sesji , dzięki czemu styczeń nie wypadł najgorzej w starciu z innymi miesiącami ; ) . Na dodatek mogę się pochwalić, że właśnie przywitałam luty feriami zimowymi, więc hulaj dusza, piekła nie ma, a na książki mnóstwo czasu.  Pod względem książkowym styczeń był wprost wspaniały, gdyż same przyjemne lektury przyszło mi czytać i nie jedna mnie zaskoczyła, np. „Cuchnący Wersal”. Przeczytać udało mi się:

1. Ostatnia spowiedź - Tom II - Nina Reichter 345
2. Bóg kocha złamanych na duchu i tych, którzy udają, że takimi nie są - Sheila Walsh 339
3. Krok do szczęścia - Anna Ficner-Ogonowska 416
4. Pandemonium - Lauren Oliver 373
5. Cuchnący Wersal - Elwira Watała 413
6. Był sobie książę - Rachel Hauck 436
7. Gwiazd naszych wina - John Green 312

Łącznie przeczytano: 2634 stron
Na dzień: 85 stron

Konkurs, który się odbył został również w styczniu rozstrzygnięty i książką szczęśliwa trafiła do zwyciężczyni ; )

Życzę Wam jak najbardziej udanego lutego ! U mnie nawet pogoda się uśmiechnęła i od kilku dni temperatura gości na plusie, więc nic tylko się cieszyć; )