niedziela, 29 grudnia 2013

PLL. Zabójcze - Sara Shepard






Tytuł: Pretty Little Liars. Zabójcze.
Autor: Sara Shepard
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 319








 „Każde błogosławieństwo może obrócić się w przekleństwo”

Pamięć to dziwna rzecz. Nie zapamiętujemy przecież każdej sekundy z naszego życia. Być może niektórzy chcieliby posiadać superpamięć, która pozwalałaby na to. Trzeba uważać, bo prawdopodobnie to wcale nie takie przyjemne. Pamiętanie każdej kłótni, każdej porażki i przeżywanie w kółko najgorszych sekund naszego życia należy do przykrych zdarzeń. Gdybyśmy jednak mogli dzięki temu zauważyć więcej szczegółów lub tak, jak dziewczyny z Rosewood, poznać przyczyny śmierci najlepszej przyjaciółki, rozwikłać zagadkę i odnaleźć mordercę, to czy nie warto byłoby zaryzykować i trochę pocierpieć?

Najmodniejsza dziewczyna w mieście. To ona decydowała o tym kto był popularny, a kto nie. Każdy chłopak chciał z nią być, a każda dziewczyna chciała być jej przyjaciółką. Wszyscy chcieli być tacy jak ona. Mowa oczywiście o Alison DiLaurentis. Ta piękna dziewczyna została zamordowana i nigdy nie trafiono na ślady mordercy. Teraz jej najbliższe przyjaciółki: Emily, Hanna, Aria i Spencer mają nie lada kłopot. Pod Ali podszywa się jakaś osoba i wysyła im tajemnicze smsy, czasami nawet z groźbami, a podpisuje się tylko A. Do tej pory zdążyła już nieźle namieszać w życiu dziewczyn. Kto jest tą tajemniczą osobą? Kto zamordował Ali? Jakim cudem ktoś zna wszystkie ich sekrety? A może to Ali wcale nie umarła… ?

Mamy do czynienia już z VI częścią Pretty Little Liars. V tom skończył się jak zwykle z wielkim „wow”, więc zachłannie sięgnęłam po kolejny element zagadkowej układanki. W lesie dziewczyny odkryły martwe ciało. Po powrocie na miejsce zbrodni z policją, ciało znika. Telewizja, policja, praca, wszyscy sądzą, że dziewczyny nie są do końca szczere. Kiedy stają się niewiarygodne, a wszyscy krzywo na nie patrzą, one muszą zebrać siły i rozwiązać zagadkę śmierci Ali jak najszybciej, bo smsy od A są coraz bardziej podstępne.  Czy ta część uchyli nam choć rąbka tajemnicy?

Podziwiam Sarę Shepard, bo nie sądziłam, że tę historię można zawikłać jeszcze bardziej.  Każda kolejna część to kolejne zagadki, czytelnik sam zaczyna głupieć. Już wydaje się, że wszystko się wyjaśni, a tu nagle buch i wszystko staję się jeszcze bardziej pokomplikowane. Autorka świetnie sprawiła, że przeczytanie kolejnej części staje się obowiązkowe. Jeśli poprzednia zakończyła się z efektem „wow” to ta zakończyła się z efektem „wooooow”. Tym razem w szczególności zmuszeni jesteśmu do zapoznania się kolejnymi tomami, ponieważ nie otrzymujemy odpowiedzi na żadne pytania, a wręcz przeciwnie, otrzymujemy milion kolejnych zagadek. Jak zawsze najbardziej w tej serii urzekły mnie główne bohaterki. W tym całym zamieszaniu pozostają one zupełnie zwyczajnymi ludźmi z problemami rodzinnymi i sercowymi. Każda z nich radzi sobie z tą dziwną sytuacją na swój sposób.


„Pretty little liars. Zabójcze” jak zwykle intryguje i zachwyca. Jest to zupełnie lekka książka, którą czytałam sobie w autobusie lub po ciężkim dniu. Ma ona w sobie to coś, co podbija serce nastolatek. Ja nie przestanę czytać dopóki zagadka Alison się nie wyjaśni. Ta seria zdecydowanie wciąga i nie wypuszcza aż do końca. 

Moja ocena: 4/6




niedziela, 22 grudnia 2013

Wielki Gatsby - Francis Scott Fitzgerald







Tytuł: Wielki Gatsby
Autor: Francis Scott Fitzgerald
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Rok wydania: 1990
Liczba stron: 238







„Wielki Gatsby” to dzieło zaliczane do klasyki, które widnieje również na liście BBC. Jednak to nie z tych powodów je przeczytałam. Gdy rozmawialiśmy na lekcji polskiego o romansach, nauczycielka zwróciła właśnie na tę książkę uwagę. Kilka dni później dowiedziałam się, że w najbliższym czasie powstanie ekranizacja. Następnie miałam przyjemność przeczytać kilka recenzji na blogach. Gwiazdy dawały znaki na każdym kroku, abym przeczytała wspaniałego „Wielkiego Gatsbiego”.

Dom pełen przepychu, bogactwa i wykwintności znany z częstych, hucznych przyjęć. Alkohol, żony próbujące zaciągnąć do domu swoich mężów lub zupełnie na odwrót oraz małe skandale są tu na porządku dziennym. Właścicielem tej luksusowej placówki jest sam Gatsby. Mało kto go tak naprawdę zna, mało kto w ogóle kiedykolwiek z nim rozmawiał. Najważniejsza jest zabawa, gospodarz nie ma dużego znaczenia. Osoba, która w tajemniczy sposób dorobiła się majątku, a teraz trwoni go na wszystkie sposoby, wzbudza wielką ciekawość. Krąży wiele plotek, a wszystkie niepotwierdzone. 

Oczywiście Gasby nie jest nadętym bogaczem, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Pod osłoną szampana, skrytości i tajemniczości kryje się jego prawdziwa twarz, kryje się historia miłości prawdziwej, jedynej w życiu. Wspaniałe przyjęcia, bogactwo, splendor – ma tylko jeden cel, przyciągnąć do niego kolejny raz.

Narracja w tej książce jest pierwszoosobowa za czym raczej nie przepadam. Tym bardziej zdziwiona byłam w tej sytuacji, gdzie narratorem nie jest Gatsby, a Nick. Jest on sąsiadem bogacza i na początku nic nie wskazuje, aby ich losy miały się ze sobą głębiej połączyć. Byłam bardzo zniechęcona na początku, bo jak można ukazać wszystkie uczucia i namiętności najważniejszego bohatera w książce poprzez inną postać? Właśnie na tym polega geniusz Francis’a Fitzgerald’a.  Oprócz tego, wprost genialny język i świetny styl. Czego więcej chcieć od książki? Zachęcam Was do przeczytania, bo gdybyście znali tę książkę jedynie z opowieści pomyślelibyście zapewne, że przedstawia ona zupełnie banalną historię. Gdy się zastanowię z perspektywy czasu, rzeczywiście można by tak stwierdzić, ale czytając ostatnie rozdziały towarzyszyło mi ogromne napięcie i smutek. Nikt nie jest w stanie opowiedzieć tego w taki sposób, w jaki zrobił to Fitzgerald, nikt nie da Wam tylu emocji.

„Wielki Gatsby” jest warty przeczytania. Mam nadzieję, że niestraszna Wam klasyka.  W szczególności, że mamy do czynienia z tak krótką książką, że każdy z pewnością znajdzie tę chwilę na przeczytanie. Aż trudno mi uwierzyć, że na tak niewielu stronach można stworzyć tak zdumiewającą powieść. Mam nadzieję, że film jest równie dobry, ponieważ dopiero zamierzam go obejrzeć. Może Wy już go oglądaliście? Jakie są Wasze odczucia?

  
Moja ocena: 6/6


„Ile razy masz ochotę kogoś krytykować (...) przypomnij sobie, że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie możliwości jak ty.”

piątek, 20 grudnia 2013

Modlitwa nieznajomej - Davis Bunn








Tytuł: Modlitwa nieznajomej
Autor: Davis Bunn
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 292







 „PORUSZAJĄCA OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI, STRACIE I UZDROWIENIU”

Kobieta oczekująca dziecka i pragnąca go całym sercem musi być przeszczęśliwa, gdy ono się narodzi. Co w takim razie musi czuć ta sama kobieta, która to dziecko straci? Przygotowywanie pokoiku dla malucha, ekscytacja bliskich osób, kupowanie pierwszych śpioszków, a wszystko to na nic. W jednym momencie całe to szczęście może ulecieć. Bóg ma dla nas plany, które bardzo ciężko zrozumieć. Pogodzenie się  z nimi trwa często bardzo długo.

Minął rok od prywatnej tragedii Amandy i Chrisa. W ich domu, do tej pory stoi pusty pokój, do którego obowiązuje niewypowiedziany zakaz wchodzenia. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Małżeństwo zgodnie z tradycją powinno je spędzić z rodziną Chrisa. Niestety nie jest to najlepszy pomysł. Młoda kobieta, która tak niedawno straciła swoje dziecko nie jest w stanie spędzić świąt w domu pełnym szczęśliwych i rozbrykanych dzieci. To kosztowałoby ją zbyt wiele. Pośród tych wszystkich kłopotów pojawia się sąsiadka - Emily, która zaprasza Amandę na wycieczkę do Izraela. Ta okazja nie niesie ze sobą jedynie zwiedzania, ale również możliwość zapomnienia o wszystkich troskach. Jest to idealny moment, aby spróbować pogodzić się z przeszłością oraz zbliżyć do Boga. Na dodatek Amanda czuje jak mąż buduje pewien mur między domem, a pracą. Oboje zdawali sobie sprawę, że podczas tego okropnego wydarzenia rok wcześniej, w ich małżeństwie brakowało ognia, który dodawał im skrzydeł. W Jerozolimie okazuje się, że główna bohaterka jest odpowiedzią na modlitwę pewnej kobiety. Kto natomiast będzie odpowiedzią na modlitwy Amandy?

„Modlitwa nieznajomej” zabrała mnie w nadzwyczajną podróż. Historia głównych bohaterów stała się  dla mnie bardzo bliska. Wszystkie emocje, uczucia, smutki i radości, przegrane oraz wygrane Amandy stały mi się bliskie. Postać ta ogromnie mnie wzruszała. Zaskakiwała mnie też i pokazywała jak pięknie można kochać. Zaimponowała mi dbałością o swoje małżeństwo. Wydawało mi się, że to właśnie dla Chrisa próbowała być silna. Myślę, że główna bohaterka może być wzorem do naśladowania dla niejednego z nas.

Davis Bunn już na samym początku zaszokował mnie, gdyż nie spodziewałam się, aby mężczyzna potrafił tak dobrze opisać uczucia kobiety. Co prawda, bywałam rozczarowana, że autor nie rozwinął niektórych wątków, nadal czuję pewien niedosyt. Podobało mi się natomiast to, że emocje grały w tej książce główną rolę. To dzięki nim utwór jest wyjątkowy.

„Modlitwa nieznajomej” jest książką, która niesie wiele wartości, która przekazuje czytelnikowi nadzieję, wiarę i miłość. Być może osobom, które nie mają jeszcze dzieci może być trudniej ją zrozumieć, choć mi nie sprawiło to kłopotu. Moja babcia przechodziła przez to samo i zdążyła mi trochę o tym opowiedzieć. Rzeczywiście strata dziecka to jedna z najgorszych wydarzeń jakie mogą się przytrafić kobiecie, choć nie oszukujmy się, kochający ojciec również przeżyje tę stratę bardzo głęboko. Podsumowując, zastanówcie się czy ktoś z Waszych bliskich nie stracił ostatnim czasem uśmiechu na twarzy? Może ktoś znalazł się w tej samej sytuacji, co Amanda? A może, po prostu któryś znajomy potrzebuje iskierki nadziei? Ta książka będzie idealna dla takich osób. Zastanówcie się, na świąteczne zakupy nie jest jeszcze za późno. 


Moja ocena: 5-/6





piątek, 13 grudnia 2013

Przywróceni - Jason Mott





Tytuł: Przywróceni
Autor: Jason Mott
Wydawnictwo: Harlequin
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 400






„WYOBRAŹ SOBIE, ŻE CAŁY TWÓJ ŚWIAT STAJE NA GŁOWIE…”

Zastanawiam się czasami, jakby to było móc znów porozmawiać ze zmarłą osobą, przytulić ją i powiedzieć to, co pozostało na wieki niedopowiedziane. Wyobrażam sobie jak przypadkiem spotykam tę osobę w mieście lub jak puka do mych drzwi. Należy sobie postawić jedno pytanie. Jakbym postąpiła, gdyby zmarły powrócił i pragnął znów żyć, jakby potężna śmierć straciła swą moc, jakby przestała mieć prawo do naszej duszy? Co byś zrobił, gdyby Twój świat stanął na głowie? Zawsze istnieje pewien wybór, istnieją dwie postawy. Możesz przyjąć tę niemającą prawa istnieć istotę do swojego domu i spróbować żyć normalnie. Jest też druga opcja, mianowicie możesz uznać tę osobę za potwora, za szatana, diabła, za wybryk natury. Będziesz wtedy próbował żyć tak, jakby ta osoba nie powróciła, a w głębi serca uważać będziesz to zjawisko za potworne, przerażające… Którą postawę wybrałbyś Ty?

Przyznam, że Jason Mott zaskoczył mnie ostatnimi stronami „Od autora”. Pięknie tam wyjaśnił w jaki sposób pojawił się pomysł na tę książkę. Przyśniła mu się jego zmarła matka. Był to sen o zupełnie zwyczajnej rozmowie matki z synem. Jak wspomina autor, nawet po śmierci jego matka nakłaniała go do ustatkowania się. Opowiedział o tym śnie koledze, a ten zadał kilka bardzo ważnych pytań, nad którymi niejeden pewnie się zastanawia, lecz nigdy nie wypowiada ich na głos. „Czy umiałbyś sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby wróciła? (…) I co, gdyby przydarzyło się to nie tylko tobie?” W ten prosty, ale oryginalny sposób narodził się plan na „Przywróconych”.  Ta opowieść ma cel, ma nas skłonić do refleksji, ale przede wszystkim mamy tu znaleźć przebaczenie, a może nawet uwolnić się od ciężaru winy.

Dzieci robią bardzo nieodpowiedzialne rzeczy, jest ich wszędzie pełno, a do głowy przychodzą im pomysły zupełnie szalone. Rodzice nie są w stanie mieć na oku swojej pociechy w każdej minucie. Nie mamy na to żadnego wpływu, nie możemy się za to obwiniać, ale przez tą chwilę nieuwagi może dojść do tragedii. Taki los spotkał Jacoba w 1966 roku. W dniu jego ósmych urodzin, chłopiec oddalił się nad rzekę. Pośród zgiełku rozmów nikt nie zauważył momentu odejścia dziecka. Znalazł go dopiero Harold, jego ojciec. Znalazł go martwego. Po tym wypadku w domu Lucille i Harolda zapadła cisza, jaka towarzyszy tylko rodzinie pogrążonej w głębokiej żałobie. Mija jednak wiele lat, a czas potrafi zagoić wiele ran. Pustka w sercach bohaterów pozostała na zawsze, ale potrafią już normalnie żyć. Staje się ono zwyczajne i spokojne – aż do pewnego dnia. W drzwiach starego domu, po dziesiątkach latach od tragedii, stanął ich syn, całkiem żywy. Dla Lucille to cud, dla Harolda zło, które nie powinno mieć miejsca  w ich domu. Czy można nazwać cudem zdarzenie, które ma miejsce na całym świecie, każdego dnia po kilkadziesiąt razy? Dobrze się domyślacie, przywróconych zostaje setki, a nawet tysiące ludzi.

Jason Mott stworzył utwór, który w pewnym sensie nawiązuje do końca świata. Tym razem nie spotkamy się jednak z kosmitami, wampirami, czy zombie. Otrzymamy jak na tacy żywych ludzi, którzy powstali z martwych, tak jak opowiada o tym Biblia w Apokalipsie św. Jana. Autor poruszył trudne tematy w zgrabny sposób, jednocześnie nie ukazując nam nawet rąbka tajemnicy, której wszyscy są ciekawi, tajemnicy którą próbujemy odkryć od samego początku istnienia ludzkości.

Po przeczytaniu tej lektury usiadłam i zaczęłam myśleć. Zajęło to wiele czasu, bo do przemyślenia po niej miałam wiele spraw. Nie chciałam rozmawiać, nie pragnęłam śmiać się, ani płakać, potrzebowałam tylko chwili spokoju. Powróciłam do głównego pytania przyjaciela autora. Postawiłam się w tym fantastycznym świecie i próbowałam wyobrazić sobie moją reakcję na przywróconych. Nie było to łatwe i dopóki nie zostanę postawiona w takiej sytuacji, najpewniej nie dowiem się tego. Mimo wszystko siedziałam w ciszy i myślałam nad wszystkimi osobami, które stąd odeszły. Chyba, że stanie się cud…

Moja ocena:5/6






wtorek, 10 grudnia 2013

Alchemia miłości - Eve Edwards






Tytuł: Alchemia miłości
Autor: Eve Edwards
Wydawnictwo: Literacki EGMONT
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 384







„WIELKA MIŁOŚĆ NA DWORZE TUDORÓW. UCZUCIE, KTÓRE PRZEZWYCIĘŻY KAŻDĄ PRZESZKODĘ.”


Wydawało mi się, że miłość zawsze jest trudna. Kiedy jednak odniosę się do książki Eve Edwards „Alchemia miłości”, mam wrażenie że współczesna miłość jest zupełnie prosta. Tutaj spotkamy się z zupełnie odmiennymi realiami od naszych. Twoja przyszła żona przede wszystkim musi mieć mnóstwo forsy, bo małżeństwa nie zawiera się dla przyjemności, ma ono wnieść do rodziny widoczną poprawę majątku. Twój przyszły mąż kategorycznie nie może być byle kim, tytuł i szlacheckie korzenie to podstawa! Więc w jaki sposób w takim świecie być szczęśliwym? Trzeba odnaleźć miłość, która przezwycięży to wszystko, która będzie ponad to. O tak wielkim uczuciu pisał Szekspir. Ale pisze o nim też Eve Edwards.

Ta piękna książka o miłości przypomina mi „Romea i Julię”. Tyle tylko, że jest tu mniej dramatu, a więcej humoru – i to mnie urzekło. Ellie jest uroczą dziewczyną, i jak na tamte czasy, ma całkiem cięty język. Nie boi się wyrażać własnego zdania. Tylko jednej osobie nie potrafi się sprzeciwić - swojemu szalonemu ojcu, który jest alchemikiem i pragnie zamienić zwykły metal z złoto. Bohaterka ma wrażenie, że czasami to ona opiekuje się ojcem, a nie on nią. Ellie ma hiszpański tytuł po matce, jednak bez majątku i w sytuacji bliskiej wojny Anglii z Hiszpanią, niewiele on znaczy. Głównym bohaterem natomiast jest bardzo młody hrabia Will Lacey. Ma on przed sobą jedno, ale bardzo ważne, zadanie. Aby uratować rodzinę od ruiny musi poślubić osobę z dużym majątkiem. Wszystko układa się całkiem dobrze, ponieważ najlepszą opcją wydaje się być Jane, która oprócz tego, że jest bogata, jest również piękna i mądra. Jej ojciec z pewnością nie będzie miał nic przeciwko temu małżeństwu. Na drodze staje jedno „ale”. Uczucia hrabiego nie są zgodne z rozumem. Staje przed najtrudniejszym wyborem w swoim życiu. Szczęście rodziny, czy swoje?

Opowieść została osadzona w roku 1582, jednak historii nie znajdziemy w niej zbyt wiele, dlatego jej antyfani nie mają się czego obawiać. Pisarka wspaniale oddała nastrój tamtejszej epoki i dokonała tego z taką lekkością, że książkę czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Plusów można by wymieniać wiele, ale to całość tworzy coś fenomenalnego. Zwroty akcji doprowadzały mnie do śmiechu, czasem do łez i smutku, a bohaterowie wprost czarowali swoimi osobowościami, a nie były to osobowości byle jakie, tylko wyraziste i ciekawe. Przyznam, że styl okładki książki od razu przywołał mi na myśl książkę „Odmieniec” Philippy Gregory, która niestety, mi akurat niezbyt przypadła do gustu. Jeśli ktoś odczuwa podobnie, to możecie się nie obawiać, bo „Alchemia miłości” prezentuje sobą coś zupełnie innego i moim zdaniem była o wiele lepsza. Natomiast jeśli „Odmieniec” podobał Wam się, to myślę, że również to przeniesienie do dawnych czasów spodoba się tym bardziej.


„Alchemia miłości” zabrała mnie do wspaniale wykreowanego świata, który niekoniecznie mija się z faktami. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu, gdyż z tym skończyłam zdecydowanie za szybko! Polecam wszystkim romantyczkom. 



sobota, 7 grudnia 2013

Stosik

Na grudzień plany czytelnicze są całkiem ambitne jak na mnie z powodu nadchodzących świąt i większej ilości czas :) Mam nadzieję, że szybko ten stosik zostanie przeze mnie czytelniczo pochłonięty, gdyż już kolejne pozycje szykują się do kolejki. Mam nadzieję, że będę z niego zadowolona, z większością z tych książek wiążę spore nadzieje. Szczególnie z "Czasem Żniw", który polecaliście tak gorąco, że cudem powstrzymuję się, aby wszystkiego nie rzucić i mimo wszystko nie zabrać się jeszcze za nią. Czuję, że jak już zacznę, to nie będę mogła się oderwać :)



1.Modlitwa nieznajomej - T. Davis Bunn
2.Krok do szczęścia – Anna Ficner-Ogonowska
3.Bóg kocha złamanych na duchu i tych, którzy udają, że takimi nie są – Sheila Walsh
4.Pretty Little Liars. Zepsute – Sara Shepard
5.Pretty Little Liars. Bez serca – Sara Shepard
6.Pretty Little Liars. Zabójcze – Sara Shepard
7.Był sobie książę – Rachel Hauck
8.Krew Elfów – Andrzej Sapkowski
9.Cuchnący Wersal- Elwira Watała
10.Ostatnia spowiedź - Tom II – Nina Reichter
11.Alchemia miłości – Eve Edwards
12.Czas Żniw – Samantha Shannon



Widzicie w tym stosiku coś dla siebie? Może coś polecacie lub zdecydowanie odradzacie? Czekam na opinie!

środa, 4 grudnia 2013

Mistrz - Katarzyna Michalak






Tytuł: Mistrz
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: FILIA
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 310






Kobiety mają czasami ochotę na odrobinę pikanterii w swoich książkowych przygodach. Katarzyna Michalak do tej pory nie była jednak znana z takich wybryków. Ale trzeba być otwartym na nowe tematy, prawda? Dlatego też pisarka postanowiła zaskoczyć nas czymś zupełnie nowym. Podjęła wyzwanie i podarowała nam powieść pełną gorących uczuć.

Spotkamy się tu z dwiema bohaterkami. Obie piękne, ale na swój sposób. Jedna znalazła się w tej sensacyjnej historii zupełnie przypadkowo, druga pasuje do niej jak nikt inny. Sonia i Andżela. Połączy je przypadek oraz niesamowicie niebezpieczny mężczyzna: Raul – przywódca mafii. Kobiety znajdą się w świecie tajemnic, brutalności i zbrodni. Czy w takim miejscu można odnaleźć miłość?

Los lubi zabawiać się ludźmi. Sprawia, że nasza osoba znajdzie w nieodpowiednim miejscu i czasie. To zdecydowanie komplikuje nasze życie, może je nawet zupełnie zmienić.  W takiej sytuacji znalazła się Sonia. Wracając do domu trafiła w sam środek gangsterskich porachunków. Młoda dziewczyna zostaje oskarżona o współprace z mafią. Czy może zdarzyć się coś gorszego? Owszem. Mafia nie pozostaje bierna, tajemnicza kobieta może być przecież szpiegiem. Postanawia uprowadzić kobietę. W ten oto sposób na Cyprze znajdzie się Sonia. Wracając do Andżeliki, ona nie znalazła się na wyspie przypadkowo. Przyjechała na nią z Vincentem, bratem Raula, jako jego kochanka. Większość wyobraża sobie najpewniej biedną Sonię zamknięto gdzieś w piwnicy oraz Andżelikę korzystającą z luksusów domu. Nic bardziej mylnego. Obie bohaterki na równych prawach przebywają w wspaniałej VillaRosa. Może z jednym wyjątkiem. Jedna z nich jest tam w końcu z przymusu. Choć drugiej z nich pobyt w tym miejscu wcale nie musi się tak bardzo podobać. Ma ona jedno zadanie – uwieść Raula. Co jednak zrobić, gdy mężczyzna jest bardziej zainteresowany niewinną Sonią?

Najbardziej gorącą kobietą w tej powieści jest najpewniej Andżela. Wyuzdana, wiecznie napalona. Przez większość utworu to dzięki tej osobie zyskamy ociekające pikanterią sceny. Ale czym jest jedna chętna kobieta w porównaniu do niewinnej i skromnej? Ta niewinna w połączeniu z kipiącym seksapilem mężczyzną daje nam wynik miliona intensywnych emocji. To na taką miłość czekają czytelnicy!

Trafiamy na znaczący moment w życiu Raula, handlarza narkotyków. Ma on dość swojej pracy, pragnie przeprowadzić ostatnią, największą akcję w swoim życiu i skończyć z tym. Będzie ona polegała na przetransportowaniu do Europy kilkunastu ton Złotego Pyłu. Jest to zupełnie nowy narkotyk, o ogromnym plusie – trudno go wykryć. Sonia ma nadzieję, że po tym wszystkim zostanie uwolniona. Raul ma nadzieję, że zacznie nowe życie. Andżelika chciałaby wykonać swoją misję i wrócić do zwykłego życia. Czy któremuś w bohaterów w ogóle się to uda?

Najbardziej w książce podobała mi się jej nieprzewidywalność i zakończenie, którego naprawdę nikt nie mógłby się spodziewać. Elementy banalne również się zdarzały i przyznam, że czasami raziły w oczy. Mimo wszystko, zakończenie zdecydowanie nadrabia wszelkie minusy. „Mistrz” był przede wszystkim reklamowany jako powieść z wieloma elementami erotycznymi. W tym przypadku trudno wyrazić ogólne zdanie. Nie jest to „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, co wielu pewnie ucieszy. Nie jest to też typowy erotyk. Moim zdaniem to wszystko daje książce ogromnego plusa, ponieważ znajdziemy tu sceny erotyczne, które są pisane z wyczuciem i stylem. Najważniejsza jest mimo wszystko fabuła i to bardzo mi się podobało.


Katarzyna Michalak zaskoczyła mnie. Pisarka sprostała zadaniu, które przed sobą postawiła. Pobudzi Wasze zmysły i zapewni przyjemnie spędzony czas. Dynamiczna akcja nie pozwoli Wam się nudzić, a bohaterowie nie pozwolą o sobie zapomnieć. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak serdecznie Wam tę książkę polecić!




niedziela, 1 grudnia 2013

Podsumowanie listopada


Listopad oraz długie jesienne wieczory okazały się idealne na zasiadanie z książką. Wieczór bez książki to wieczór stracony! Tak więc w tym miesiącu udało mi się przeczytać 7 pozycji, mianowicie:

1.Dynastia Tudorów. Bądź wola twoja - Elizabeth Massie, Michael Hirst
2.Alchemia miłości - Eve Edwards
3.Porzuceni - Tomasz Graczykowski
4.Słynne porwania - Przemysław Słowiński
5.Alibi na szczęście - Anna Ficner-Ogonowska
6.Piąta fala - Rick Yancey
7.Złodziej pioruna - Rick Riordan

Część recenzji już się ukazało, a część jeszcze przede mną. Najmilej wspominam "Piątą falę" oraz "Alibi na szczęście". Najbardziej interesującą oraz szokującą książką okazały się "Słynne porwania".

Statystyki na listopad:
przeczytano: 2796 stron
na dzień: 93 strony

Jak Wam minął listopad? Mam nadzieję, że jesteście z niego zadowoleni i oczywiście każdemu życzę jak najlepszego grudnia :)