Tytuł: Był sobie książę
Autor: Rachel Hauck
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 436
„KLASYCZNY ROMANS W
NAJLEPSZYM WYDANIU”
Która dziewczynka nie lubiła bajek o księżniczkach i
książętach, o magicznym zmienieniu życia na lepsze, o wierze i nadziei w lepszą
przyszłość? Ja lubiłam i to bardzo. Do tej pory lubię sobie przeczytać choć
kilka stron o tym przepięknym baśniowym świecie. To przenosi mnie do dzieciństwa,
do czasów, kiedy sądziłam, że książę na białym koniu pewnego dnia przyjedzie i
zabierze mnie do krainy szczęścia i rozkoszy. Ale dlaczego przestać w to
wierzyć?
„Był sobie książę” to bajka, która została umieszczona w
zupełnie dorosłym świecie, któremu daleko do baśniowej piękności i słodkości.
Susanna Trit miała w życiu jeden cel. Pragnęła tylko szczęśliwie żyć wraz ze
swoim przyszłym mężem i trzymała się tego marzenia ze wszystkich sił, tylko to było jej
celem. Tym gorzej dla głównej bohaterki, bo gdy po dwunastoletnim związku,
zamiast doczekać się oświadczyn, jedyne co dostała to przykre słowa, że to
koniec: „znalazłem właściwy pierścionek,
ale niewłaściwą dziewczynę”.
Książę Nathaniel (już samo imię brzmi jakoś tak szlachetnie)
przyjechał do Ameryki, aby odpocząć, być może ostatni raz w swoim życiu choć
trochę odciążony od obowiązków. Jego ojciec jest ciężko chory i lada dzień może
umrzeć, a wtedy Nathaniel zostanie nie kim innym, a KRÓLEM. Oczywiście to
niesie ze sobą takie obowiązki jak ślub z osobą której nie kocha. Może jeszcze
myśleć trzeźwo o swojej sytuacji. Jeszcze, bo gdy przypadkowo spotka Susannę,
wszystko się zmieni. ONA nie ma pojęcia, kim jest ON. On wie, że nie może
pozwolić sobie na miłość z nią. Wygra serce, czy rozum? Jak sądzicie? A może da się to pogodzić...
Rachel Hauck stworzyła piękną i słodką historię o nadziei i
wierze. Oczywiście nie ma co się oszukiwać, nie mamy co liczyć na to, że i dla
nas znajdzie się tak dosłowny książę. Być może wielu czytających tę książkę
uzna ją za przesłodzoną, nie mającą nic wspólnego z życiem. Myślę jednak, że
nie o to chodziło autorce. Moim zdaniem nie miała to być książka o miłości,
która każdemu może się przydarzyć. Jest to książka, która pokaże nam, że
wszystkie przeciwności losu można pokonać, że nasze życie nigdy nie jest beznadziejne,
nawet w tych najgorszych chwilach. Dodaje ona pewności siebie i zostawia po
sobie miły posmak zjedzonego przed chwilą cukierka. Ta powieść to taki
„Kopciuszek” połączony ze współczesnymi realiami i nie przeznaczony dla dzieci,
tylko dla tych starszych dziewczynek, które nadal lubią w pewnym sensie bajki.
Przy lekturze „Był sobie książę” świetnie sobie odpoczęłam.
Czytało mi się przyjemnie i szybko. Śmiało mogę ją polecić wszystkim
romantyczkom, które lubią takie historie. Jestem raczej realistką, ale lubię
książki, które przenoszą mnie w taki świat z nutą nieprawdopodobieństwa.
Książka ta dała mi dużo pozytywnej energii i nie żałuję, że mogłam ją
przeczytać.
Lubię takie lektury, można przy nich odpocząć :)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo miło spędziłam czas przy lekturze tej książki.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce i chociaż jej nie czytałam, już jestem nią zauroczona :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce i raczej nie jestem nią zainteresowana. Książę i Kopciuszek sprawdzają się tylko w bajkach, choć oczywiście mogę się mylić:)
OdpowiedzUsuńHmmmm... a może kiedyś... jakoś tak czuję, że to może być niezłe czytadło ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, a bardzo bym chciała! Lekka, świetna opowieść to coś, co by mi się przydało :)
OdpowiedzUsuńCzasem potrzebuję tego typu pozytywnej lektury;) O tej książce słyszałam już wcześniej. Wydaje się być dobrym wyborem na ponury zimowy wieczór, kiedy humor nie dopisuje;)
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu zagłębić się w taki bajkowy romans :)
OdpowiedzUsuń