Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 310
„Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się,
jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie,
wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz.
Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.”
John Green to amerykański autor piszący książki przede
wszystkim dla młodzieży. Nie są to byle jakie książki, bo górują one na listach
The New York Timesa. Również na Waszych blogach, jak zauważyłam, spotykają się
z dużym uznaniem.
Do tej powieści zabierałam się z ogromnym zapałem i nadzieją
na coś wspaniałego. Tyle pozytywnych
recenzji przeczytałam! Nie miałam pojęcia czego się spodziewać po tym nieznanym
mi dotąd autorze, którego niektórzy uznali już za geniusza.
Całą historię poznajemy dzięki głównemu bohaterowi Milesie,
który spełnia tu rolę narratora. Wszystko zaczyna się, gdy chłopak przenosi się
do szkoły z internatem. Nie jest on typem najpopularniejszego ucznia. W
poprzedniej szkole był niezbyt lubiany. W obecnej znalazł jednak ludzi, którzy
nadali jego życiu sens. Przede wszystkim poznał Alaskę Young, piękną i równie
szaloną dziewczynę o osobowości, której nie spotyka się na co dzień. Cały
prywatny świat Milesa zmienia się nieodwracalnie, gdy zakochuje się on w tej
niesamowitej buntowniczce. Poprzez jego myśli, dowiemy się o intensywności
uczucia jakim jest miłość oraz o szukaniu sensu istnienia, bądź Wielkiego Być
Może, jak to główny bohater nazywa.
Dobrym określeniem tej książki będzie chyba słowo „magiczna”.
Mogłabym też powiedzieć, że jest ona zaskakująca i piękna. Jest też głęboka jak
kopalnia, z której wynosimy tony złotych
myśli i refleksji. „Szukając Alaski” to utwór, który jest odpowiedzią na pytania
o młodość, miłość i przyjaźń. To wskazówka dla nas, jak przejść przez życie, to
nauczyciel, który chce nas nauczyć, jak wstawać po upadkach. Pokazuje to
wszystko na przykładach, ale nigdy nie nakazuje, nigdy nie zabrania. Nie dziwię
się, że John Green zdobył dużą popularność. Potrafi on ubrać w słowa to, co
większość chce usłyszeć lub powiedzieć, ale nie wie w jaki sposób. Porusza
tematy, które interesują każdego młodego człowieka. Doprowadza nas do śmiechu,
aby za chwilę wyciskać z nas łzy.
Od samego początku pisarz wzbudzał we mnie wątpliwości.
Kolejne wydarzenia rozpoczynają się słowami : 120 dni przed, 85 dni przed, 24
dni przed… Nie wiedziałam, co się może zdarzyć. Czytałam w niepewności,
przebrnęłam przez wiele z stron z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam
przestać czytać, gdyż dni Przed były coraz bliższe zera. Ja natomiast w głowie
miałam miliony pomysłów na to, co zdarzy się w tym ostatecznym dniu. Ten
zabieg, który wprowadził autor, jest naprawdę bardzo dobry. Również bohaterzy
są, moim zdaniem, genialnie wykreowani. Każdy z nich wydawał się być tak bardzo
prawdziwy, że miałam wrażenie, jakbym czytała czyjąś historię, jakbym mogła do
nich zadzwonić i spytać co u nich słychać. Dlatego też, tym bardziej zżyłam się
z nimi i tym bardziej płakałam, gdy działo się coś złego. To, co się działo
przeżywałam tak, jakby dotyczyło to moich prawdziwych znajomych. Kończąc
książkę, miałam wrażenie jakby odebrała mi ona część duszy. W końcu są książki,
które lubią zmieniać nasze życie.
„Szukając Alaski” to przepiękna książka, która wzrusza i
rozbawia. Pokazuje też, co w życiu jest naprawdę ważne, ale wybór pozostawia
czytelnikowi. Mówi ona o rzeczach, które są w życiu najważniejsze i zarazem
najtrudniejsze. Jestem przekonana, że niejednego z Was doprowadzi do łez, a już
na pewno do refleksji. Szczerze polecam, bo jest ona jak najbardziej warta
przeczytania!
Moja ocena: 6/6
Your review inspire me to want to read it.
OdpowiedzUsuńhttp://tifi11.blogspot.com
Cytat jest wspaniały! Nie mogę się doczekać, aż przeczytam tę książkę. Również wiele czytałam o tym autorze i w końcu wypadałoby poznać tego geniusza! ;)
OdpowiedzUsuńJa już uznałam Johna Greena za geniusza. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się więc z recenzją, tylko, że ja czytałam książki tego autora w innej kolejności, co też wpływa na to jak je odebrałam. Najpierw była "GNW' a później "PM" i właśnie te dwie absolutnie kocham, natomiast jeśli chodzi o "SA" to od początku lektury wyraźnie czułam, że to debiut i choć książkę również obdarzyłam wielką miłością, to jednak minimalnie mniejszą. :)
GNW i PM jeszcze przede mną i również wiele recenzji bardzo pozytywnych czytałam, więc moje oczekiwania są wysokie. Szczególnie, że Szukając Alaski moim zdaniem dość wysoko zawiesiło poprzeczkę ;)
Usuńmam nadzieję, że spodoba mi się tak jak Tobie :) GNW trochę mnie rozczarowała, natomiast Papierowe Miasta dosłownie pokochałam! Zobaczymy jak będzie z Szukając Alaski ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. To naprawdę cudownie wzruszająca lektura.
OdpowiedzUsuńCzytadła Tetiisheri
Niemal wszędzie w sieci krążą o tej książce same pozytywne recenzje. Ja jeszcze jej nie czytałam, ale zamierzam, dlatego już zacieram ręce z radości na myśl o tej lekturze.
OdpowiedzUsuńJak znajdę trochę wolnego czasu to przeczytam;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Gwiazd naszych wina" tego autora i na tę książkę się skuszę.
OdpowiedzUsuńWpierw zapoznam się z "Gwiazd naszych wina", gdyż zakupiłam ją sobie niedawno i czeka na półeczce na swoją kolej, a później rozpocznę polowanie na "Szukając Alaski" - po przeczytaniu Twojej o niej opinii muszę, no po prostu muszę po nią sięgnąć! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam "Gwiazd naszych wina", ale nie zachwyciła mnie tak bardzo, jak się tego spodziewałam...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z tą książką będzie inaczej, bo na pewno się na nią skuszę :)
Już od dawna mam ochotę na tę książkę, ale jeszcze nie było mi dane jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście, muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń