Tytuł: Droga do raju
Autor: Paullina Simons
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 544
Moja ocena: 5/10
Czasami
pragniemy rzucić wszystko i ruszyć w podróż. Nie potrzebujemy celu tej podróży,
ważny jest jej sens. Motyw podróży jest bardzo częsty w książkach. Podróżujemy,
aby nauczyć się czegoś nowego, aby coś zobaczyć, lub aby odkryć kim tak
naprawdę się jest i jaki jest sens naszego życia.
„Droga jest jak narkotyk. Hipnotyzuje. Człowiek wpatruje się
w bezkresną szosę, szumiące drzewa, w poruszające się usypiająco wycieraczki,
które walczą, by zetrzeć perlisty płyn do mycia szyb.”
Główną
bohaterką jest Shelby. Jest ona zupełnie zwyczajną dziewczyną. Nie ma rodziców,
zajmuje się nią pewna kobieta, o której bohaterka tak naprawdę niewiele wie.
Nie mają za dużo pieniędzy, żyją bardzo
skromnie. Na osiemnaste urodziny Shelby dostaje jednak kanarkowego mustanga
wartego fortunę. Nie może ona uwierzyć, że ktoś się dla niej tak poświęcił, i
kupił taki prezent. Wiek dojrzewania sprawia, iż bohaterka zaczyna rozmyślać o
przeszłości i o swoich rodzicach. Kiedy okazuje się, że jej matka tak naprawdę
żyje – ta postanawia wykorzystać zbliżające się wakacje i udać się w podróż,
która ma dać odpowiedzi na trapiące ją pytania. O tych planach dowiaduje się
jej była przyjaciółka Gina. Proponuje Shelby wspólny wyjazd, ponieważ sama chce
odwiedzić chłopaka. Na początku dziewczyna się nie zgadza, jednak przekonują ją
wspólne koszty podróży i kierowanie autem na zmianę. Oczywiście po drodze
napotykają masę problemów, ale największym z nich stanie się pewna
autostopowiczka, którą ze sobą zabiorą. Może ona zamienić ich życie w piekło..
Sięgnęłam
po tę książkę z dwóch powodów. Po pierwsze Paullina Simons jest przeze mnie
uwielbiana dzięki trylogii, którą zapoczątkował „Jeździec miedziany”. Powaliła
mnie nią na kolana, jest to dla mnie mistrzostwo, będę wracała do tych książek
prawdopodobnie do końca życia. Jednak jak to w życiu bywa, autor raz
zadebiutuje, a reszta jego książek nie jest powalająca. Ależ oczywiście
pomyślałam o tym! Moja przyjaciółka przeczytała „Dziewczyna na Times Square” i
również była zachwycona. Tak więc, pomyślałam sobie, że autorka jest
fenomenalna i wszystkie jej książki muszą być świetnie. Jak bardzo się myliłam!
Ta książka to zupełnie inna bajka. Oczywiście ma swoje plusy, jednak nie będę
nikogo oszukiwać, często wiało nudą, fabuła nie była zbyt ciekawa.
Największym
plusem książki jest jej zakończenie. Dało mi wiele do myślenia, skłoniło do
dziesiątek refleksji. To bardzo załagodziło moje spojrzenie na ten utwór, bo w
innym przypadku dałabym mu miano beznadziejnego. W każdym razie, raczej nie
jestem przekonana czy warto było przebrnąć przez te 544 strony, dla dobrego
zakończenia. Kolejnym plusem są bohaterki. Paullina Simons przedstawiła je w
bardzo realny sposób. Czułam się, jakby opowieść ta była o moich koleżankach z
klasy, jakby bohaterki były wciągnięte do tej książki z codziennego życia.
Pisarka świetnie przedstawia psychologiczne portrety bohaterek, zdecydowanie
jest to jej atut.
Jestem
osobą, która zawsze czyta książki do końca. Nigdy nie odkładam w połowie. I
niestety w tym przypadku wiele razy miałam ochotę tak zrobić. Oczywiście koniec
końców przebrnęłam do końca. Nie mogę zarzucić nic bohaterkom czy stylowi
autorki, jednak ta fabuła... Pomysł może i jest ciekawy, prawdopodobnie gdyby
książka miała połowę mniej stron to czytałoby się ją bardzo dobrze.
„Droga do raju” raczej do raju
was nie zabierze. Na wszystkie opinie,
które czytałam spotkałam się tylko z jedną pozytywną. Niestety książka jest
zwyczajnie monotonna. Zawiodłam się i to bardzo. Nie mogę powiedzieć, że to
najgorsza książką, jednak w mojej opinii jest kiepska. Nie polecam fanom „Jeźdźca miedzianego”, bo
jest to kompletnie inna bajka i jeśli szukacie czegoś podobnego, to tutaj nie
zaglądajcie. Natomiast co do innych czytelników – sami zdecydujcie, czy warto .
Chyba się nie skuszę, po tej recenzji. Mam wystarczająco dużo książek do czytania jak na razie :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPo „Drogę do raju” na pewno nie sięgnę, po co się męczyć przez 544 strony? Ale za to zaciekawiłaś mnie książką „Jeździec miedziany”, no muszę się rozejrzeć, może i mi tak bardzo jak Tobie się spodoba.. :)
OdpowiedzUsuńA ja od dawna planuję ją upolować, tylko nigdy jej nie ma w bibliotece :/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam a raczej przebrnęłam przez połowę. Nie byłam tak wytrwała jak Ty i musiałam przestać ja czytać bo po prostu mnie męczyła.
OdpowiedzUsuńIf I'm reading a good book its hard to put down . If I'm reading a boring book will put me to sleep.
OdpowiedzUsuńhttp://tifi11@blogspot.com
Chciałabym przeczyta, bo po trylogii "Jeźdźca miedzianego" też stałam się fanka autorki, jednak skoro ta powieść jest tak monotonna to nie wiem czy zdecyduję się ją poznać.
OdpowiedzUsuńA mi bardzo się podobała. Ma kilka wad, jednak przeczytałam ją z ogromnym zapałem.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko jak można nic nie wykrzesać przez tyle stron? No cóż, nie zamierzam tracić na nią czasu..
OdpowiedzUsuńJa też jestem jedną z osób, które czytają książki do ostatniej strony. I czasami to jest strasznie męczące, gdy lektura nudzi.
OdpowiedzUsuńNie sądzę bym się kiedyś skusiła na tę książkę.
OdpowiedzUsuń554 strony to zdecydowanie za dużo jeśli książka faktycznie jest tak monotonna... Nie słyszałam o tej trylogii, którą polubiłaś, ale obiło mi się o uszy, że istnieje "Droga do raju". Ja też czytam książki do końca. Nie zawsze to dobrze :) Myślę, że to nie jest książka dla mnie, bo strasznie by mnie wymęczyła.
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli chciałabyś ISBN pierwszych części "Maximum Ride" żeby łatwiej Ci było szukać to daj znać. Wyślę :)
Za dużo tych stron...
OdpowiedzUsuńI po ocenie stwierdzam, że książka średnia ;/
Witaj!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do zabawy :)
Info na moim blogu:
http://czytanie-mojapasja.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html
Okładka wydaje się taka optymistyczna i radosna, lecz widzę, że pozory mylą, gdyż jej treść twoim zdaniem jest zwyczajnie nudna i monotonna a ja także nie lubię takich ,,usypiaczy'', dlatego jednak spasuje.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście chyba nie warto sięgać po ponad 500-stronicową książkę, z której niewiele się wyniesie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Mam za dużo książek na półce, by zawracać sobie głowę takim przeciętniakiem ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym się męczyć przez tye stron tylko dla ciekawego zakończenia. Nie jestem pewna czy interesująco sportretowani bohaterowi ratują nudną fabułę - chyba narazie nie chcę się o tym przekonywać. :)
OdpowiedzUsuńTrylogię "Jeźdźca miedzianego", oraz „Dziewczynę na Times Square” czytałam i wszystkie te powieści wręcz pochłonęłam. Może troszkę męczyłam się przy "Ogrodzie letnim." Dlatego nie wyobrażam sobie, nie przeczytać "Drogi do raju" i "Pieśni o poranku". Mimo, że od tej pierwszej, a ponoć od tej drugiej również powiewa nudą, to i tak kiedyś je przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam i całkowicie zgadzam się z Twoją opinią. Zaczęłam moją przygodę z twórczością tej autorki właśnie od tej książki i jakoś nie mogę się skusić na inne.
OdpowiedzUsuń