Tytuł: Czarownice z Wolfensteinu. Pierścień i sito
Autor: Julia Bernard
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 376
Moja ocena: 8+/10
Czarownice, wilkołaki, wampiry – pewnie większość się już tym przejadła, bo odkąd pojawił się Zmierzch, wszelkie istoty paranormalne zagościły w milionach powieści, na które nastolatki rzucały się z zamiłowaniem. Sama do nich należałam i do tej pory lubię sięgnąć po tego rodzaju powieść, jednak coraz częściej spotykałam się z rozczarowaniem, a nie grozą, czy mroczną atmosferą, której oczekiwałam. Dlatego na samym początku zapewnię was – Czarownice z Wolfensteinu to książka zupełnie niepodobna do większości banalnych opowiastek o tkliwej miłości między człowiekiem, a istotą nadprzyrodzoną. Możecie się za to spodziewać nutki humoru, zwariowanych czarownic i oryginalnego klimatu mrocznych zamków połączonych z współczesnością.
Historia zaczyna się dość banalnie, ale nie powinniśmy się przez to zrażać. Główną postacią jest Amelia. Nastolatka prowadzi całkiem zwyczajne życie i nie ma pojęcia, że pewnego dnia może nastąpić w niej Przemiana – a wtedy stanie się czarownicą. Matka bohaterki – Martyna, trzyma córkę pod kloszem i nawet nie wspomina na temat ich wielkiego dziedzictwa, ukrywa rodzinną tajemnicę wkładając w to wszystkie swoje siły. Niestety Amelię nic nie ominie i wszystko się komplikuje, gdy w końcu następuje Przemiana. Młodymi czarownicami, które nie są do końca świadome swoich umiejętności interesują się Kosiarze, a także wampiry. By chronić córkę, Martyna postanawia zawieść ją do babci Adeli, gdzie nastoletnia dziewczyna będzie mogła w spokoju poznać swoją moc.
Trzy czarownice, kilka wampirów, nietypowy wilkołak - wszystko to wplecione w niby zwyczajne, codziennie życie. Każdy bohater ma w sobie coś wyjątkowego; jeden będzie nas rozśmieszał na każdym kroku, z powodu drugiego zawsze będzie nam przykro, trzeci przerażać będzie swoją głupotą. Na kimś się zawiedziemy, z kogoś innego będziemy dumni. Czy można chcieć więcej? Bohaterzy są tak wyraziści, że pokochamy ich wszystkich, jak jedną, wielką rodzinę.
Humoru tu nie brakuje, ostrej wymiany zdań również nie zabraknie, a do wszystkiego dochodzi dość mroczny klimat współczesnego Krakowa. Z jednej strony wszystko jest rzeczywiste i naturalne, zupełnie jak w realnym świecie, zaś z drugiej przeplata się z baśnią, mitem, legendą. Ponadto wszystkie te elementy są połączone w zgrabną całość, co nie każdy pisarz potrafi zrobić.
Jestem zachwycona Czarownicami z Wolfensteinu, doprawdy nie oczekiwałam tak świetnej i tak wspaniale wykonanej książki. Wszystko w tej powieści było dopracowane do cna. Czarownice były wiedźmami z prawdziwego zdarzenia, wilkołaki w głębi były szalenie niebezpieczne, a gdy Julia Bernard zaczynała pisać o romansie, to był on namiętny i gorący niczym lawa. Czarownice z Wolfensteinu sprawią wam udany i magiczny dzień. Jeśli macie ochotę na trochę paranormalnych stworzeń, ale męczy was banalność historii, to tę książkę z czystym sumieniem mogę wam polecić.
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale jeśli gdzieś ją spotkam to z chęcią ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSkoro książka jest tak dopracowana, to chyba się skuszę!
OdpowiedzUsuńjuż o niej gdzieś słyszałam również w pozytywnym odcieniu. ;)
OdpowiedzUsuńz chęcią po nią sięgnę.
Hmmm... skoro to nie jest kolejna zmierzchopodobna historia, to mooooże... ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam, gdyż fantastyka to coś, czym karmię się na co dzień :)
OdpowiedzUsuńA skoro piszesz, że jest różna od zmierzchu, to tym bardziej mnie fascynuje :)
Ja już dawno omijam takie tematy, po prostu nie ma w nich tego, czego szukam w książkach. :)
OdpowiedzUsuńOgromnie mnie zaciekawiłaś, uwielbiam takie historie i widzę, że wiele mnie omija ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś swoją recenzją, gdyż lubię czytać o istotach paranormalnych, dlatego chyba pokuszę się na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic o wilkołakach czy wampirach, więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa rownież zachwycona jestem i czekam na część drugą, az do mnie dojdzie :)
OdpowiedzUsuńKiedyś wkręcona tymi wszystkimi powieściami o wampirach sięgnęłam też po tą pozycję... i los chciał, że nie utkwił mój wzrok nawet na jednej kartce.. A szkoda - poszła dalej, oddałam. Może kiedyś będzie okazja bo recenzja naprawdę jest dobra ;)
OdpowiedzUsuńwww.MartynaG.pl