Tytuł: Kiedy wolność mówi szeptem
Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 400
Moja ocena: 7+/10
Często otaczają nas ludzie, którzy chcieliby ułożyć nam życie, którzy zawzięcie uważają, że wiedzą, co jest dla nas najlepsze. Z reguły można to zachowanie zignorować, jednak nie jest to proste, gdy to nasi rodzice raczą nas wielkimi ambicjami. W takiej sytuacji jest główna bohaterka powieści „Kiedy wolność mówi szeptem” – Jane. Czy posłucha szeptu swego serca, czy może krzyku rodziców? Czy jej życie będzie tak perfekcyjne, jak twierdzą wszyscy wokół, jeśli skończy studia prawnicze i poślubi bogatego mężczyznę? A może szczęście nie ma nic wspólnego z perfekcyjnością?
Jane jest niezwykle bogata i wbrew pozorom nie jest to rozkapryszona nastolatka, a młoda kobieta, która za chwilę skończy studia i weźmie ślub. Można jednak powiedzieć, że bohaterka cierpi na rozdwojenie osobowości z własnego wyboru. Pierwsza Jane to ta ułożona studentka prawa, prowadząca życie pod dyktando rodziców. Druga Jane staje na głowie, by wcisnąć w napięty grafik drugi kierunek studiów – architekturę wnętrz. Dopiero wypadek na motorze i otarcie się o śmierć, powoduje, że bohaterka nie chce tracić ani chwili cennego życia na człowieka, którego nie kocha oraz na studia, których nienawidzi. Jane pokazuje czytelnikowi, by nie marnował cennych chwil na rzeczy, które go nie uszczęśliwiają. Bohaterkę pokochałam od razu, jej buntowniczość i odwaga są godne podziwu. Można nazwać ją trochę szaloną, ale zawalczyła dzięki temu o swoje życie, o swoje szczęście.
Po wypadku akcja powieści przenosi się do Szkocji. Razem z bohaterką poznajemy przepiękny krajobraz, a przy okazji mnóstwo wspaniałych bohaterów, którzy odmienią jej życie. Bohaterowie to zdecydowanie mocna strona tej książki. Akcja nie pędzi szalenie, jednak nie nudziłam się przewracając kolejne kartki. Pomysł na książkę również nie jest szalenie oryginalny, ale ujęty został w całkiem dobrą historię.
Cieszę się, że mogłam przeczytać o Jane, którą zdołałam poznać tak blisko, jak gdyby była moją bliską koleżanką. Któż by uwierzył, że bohaterka nie jest prawdziwa? Ta niepozorna powieść zmusiła mnie do zatrzymania się i ocenienia własnego postępowania. Musiałam się zastanowić, czy wszystko co robię ma znaczenie? Bo po cóż marnować czas na ludzi, którzy na to nie zasługują? A jeśli książka zmusza do takiej chwili refleksji, to oznacza, że nie zmarnowałam na nią czasu.
„Kiedy wolność mówi szeptem” było dla mnie miłą niespodzianką. Martyna Senator oprócz doskonałych bohaterów popisała się przyjemnym stylem. Miałam przyjemność wzruszyć się, wzburzyć, a również pośmiać. Świetnie odnalazłam się w malowniczych zakątkach Szkocji, których nie chciałam opuszczać. Największym minusem była przewidywalność historii, ale wcale nie popsuło mi to przyjemności czytania. Z jednej strony jest to powieść poruszająca poważne kwestie, a z drugiej ma w sobie lekkość, dzięki której idealnie nadaje się na leniwe popołudnie.
Lubię takie klimatyczne książki, więc może się skuszę.
OdpowiedzUsuńJużwwidziałam gdzieś tę książkę, póki co nie jestem przekonana. Ale tytuł zapisuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna z książkomiłościmoja.blogspot
Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie oceniasz tę książkę, gdyż na dniach i ja zabieram się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana, bo przewidywalność mnie odstrasza, ale też nie skreślam tej powieści :)
OdpowiedzUsuńTak jak Dominika obawiam się troszkę przewidywalności, ale jednak dałabym szansę tej powieści :)
OdpowiedzUsuń