piątek, 31 stycznia 2014

Ostatnia spowiedź Tom II - Nina Reichter






Tytuł: Ostatnia spowiedź Tom II
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 345







„POCZUJ JAK KOCHA TEN, KTÓREGO KOCHAJĄ TYSIĄCE…”

Książka w której uczucia grają główną rolę, to zazwyczaj wspaniała książka. Jeśli dodamy do tego plastyczny język oraz umiejętne opisanie tego, co nieopisywalne, powstaje arcydzieło. „Ostatnia spowiedź” ujęła moje serce. Dla krytyków być może nie będzie to dzieło genialne, lecz dla mnie owszem, bo czytając je, serce szybciej mi zabiło, a emocje były tak prawdziwe… jakby ta historia toczyła się obok mnie.

Tym razem mamy do czynienia z tomem drugim „Ostatniej spowiedzi”.  W poprzednim Nina Reichter zdążyła mnie oczarować i sprawić, że przez długi czas wprost nie mogłam zapomnieć o bohaterach tej książki – szczególnie po tak dramatycznym zakończeniu. Znów mogłam ujrzeć oczami wyobraźni, jak rozwija się wielka miłość między ludźmi, którym według niektórych się ona nie należy .  Po raz kolejny odkrywałam krok po kroku historię romansu w najokrutniejszym świecie show-biznesu. W ostatnim tomie przekonałam się jak los się nami zabawia i stawia na naszej drodze ludzi, których może lepiej byłoby nie poznać. Teraz miłość Ally i Bradina przechodzi przez wiele trudów i prób. Rockman próbując zapomnieć o ogromnej zdradzie najbliższych mu osób, pragnie umrzeć, wyłączyć emocje, jednak gdy pewne sytuacje znajdują choć cień wytłumaczenia, Bradin będzie pragnął ponownie znaleźć się w ramionach swojej ukochanej. Pytanie tylko czy Tom pozostanie fair wobec brata i jego dziewczyny. Czy osoba bez zahamowań będzie potrafiła zwyczajnie odstąpić komuś to, na czym mu zależy?

Szczerze mówiąc obawiałam się, że po ochłonięciu z emocji po tomie pierwszym i tak długiej przerwie, drugi tom już mnie nie zachwyci, nie porwie mnie ta historia miłości. Jak dobrze, że moje obiekcje były tak mylne. Już od pierwszych stron poczułam tę świeżą atmosferę gorącego romansu. Znacie to uczucie, gdy czytacie np. swój pamiętnik i nagle wiele wspomnień wraca z taką samą siłą, jak kiedyś? W ten właśnie sposób czułam się, gdy powróciłam do tej jakże romantycznej opowieści. Bohaterzy jak zwykle bardzo realistyczni, to było jak czytanie prawdziwej historii, a nie jakiejś tam zmyślonej. Jeśli czytaliście już tom pierwszy, to wiecie jak autorka potrafi opisać wygląd prawdziwej miłości.  Nie spodziewałam się, aż tak dobrych opisów uczuć w książce młodzieżowej. Tu nie ma miejsca na banały, są same konkrety. Między bohaterami wybucha ogień, albo nadchodzi epoka lodowcowa.


Co natomiast jest w tej książce tak piękne, że urzekła ona serca setek ludzi? Moim zdaniem słowa. Nie zwykłe, tylko magiczne. Znalazłam tu dziesiątki pięknych słów i sentencji, które trafiały dokładnie w środek mojego serca. Ninie Reichter należą się ogromne gratulację, ponieważ jest niesamowita w przenoszeniu emocji na papier. Słowami z tej książki mogłabym się rozkoszować każdego dnia, aż do znudzenia i wiem, że w tym odczuciu nie jestem sama. Dlatego polecam Wam „Ostatnią spowiedź”, przekonajcie się sami, dlaczego ma ona tak wielu fanów. 

„Co to znaczy, że należymy do siebie? To znaczy, że jesteśmy połączeni funkcją odwrotnych emocji. Ktoś dotyka ciebie... a to ja czuję ból.”

Moja ocena: 5/6








Książka bierze udział w wyzwaniu:



wtorek, 28 stycznia 2014

Bóg kocha złamanych na duchu i tych, którzy udają, że takimi nie są - Sheila Walsh






Tytuł: Bóg kocha złamanych na duchu i tych, którzy udają, że takimi nie są
Autor: Sheila Walsh
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 339







„JA NIE MACHAM DO WAS, JA TONĘ.”

Sheila Walsh to do tej pory zupełnie nieznana mi osoba. Cieszę się jednak, że dowiedziałam się o tej autorce, a przede wszystkim wspaniałym człowieku, gdyż ma wiele mądrych rzeczy do powiedzenia. Być może niektórzy z Was kojarzą ją dzięki poradnikom „Kiedy kobieta ufa Bogu, dzieją się cuda” lub „Uwolnij się i wyjdź światu naprzeciw”. Ma męża i syna z którego jest dumna. Jest człowiekiem zupełnie takim jak my, co przedstawia w tej książce poprzez przytaczanie sytuacji ze swojego prywatnego życia. Pokazuje nam, że każda osoba może być złamana na duchu, ale wcale nie znaczy to, że Bóg tych ludzi nie kocha, że ich opuścił…

„Bóg kocha złamanych na duchu i tych, którzy udają, że takimi nie są” to bardzo pozytywna książką, która ma zadanie dać nam „kopniaka”, który wyrzuci nas z dołu na powierzchnię. Chodzi tu o to, aby ukazać miłość Jezusa do każdego człowieka, aby zrozumieć cierpienie, co próbował już przedstawić Lewis w książce „Problem cierpienia”. Sheila Walsh również poruszyła ten problem od każdej strony i w odrobinę prostszy sposób starała się ukazać cele Boga i dodawała siły oraz nadziei czytelnikowi. Najbardziej spodobały mi się oczywiście przykłady z życia wzięte, ponieważ one zawsze są człowiekowi bardzo bliskie i opierając się na nich łatwiej zrozumieć ból który spotkał i nas.  Ogromne wrażenie zrobiło na mnie też opisanie osób z Biblii, np. Hioba, św. Pawła, a na koniec samego Jezusa. Oni wszyscy również byli złamani i sądzili, iż Bóg ich opuścił. Niewiarygodne? A jednak.

Czym jest ból? Wielu sądzi, że karą od Boga, za nasze grzechy, za nieprzestrzeganie praw. To nie prawda! Wiecie jak autorka nazwała to cierpienie? Świętym bólem. Pokazała, że ból może być pełen nadziei, że to dzięki niemu dochodzimy do rzeczy wielkich i pięknych. Pięknie ujęła to pisząc: „Ja w swoim życiu odkryłam, że niektóre z największych Bożych darów przychodzą zapakowane w pudło, przy którego otwieraniu nasz ręce krwawią – ale potem, kiedy zaglądamy do środka, znajdujemy tam coś, za czym tęskniliśmy całe życie.” Mnie te słowa urzekły. Nieraz w moim życiu było dokładnie tak, najpierw towarzyszył mi ból, ale gdyby nie on, nie otrzymałabym tego, czego najbardziej potrzebowałam, byłabym innym człowiekiem. Takich pokrzepiających fragmentów znajdziemy tutaj mnóstwo, niekiedy będą nawet zabawne, a czasem bardzo smutne. Często będą skłaniały do refleksji. Pokażą nam jak ważny jest drugi człowiek, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem, jak bardzo potrzebujemy Boga, który nigdy nie odchodzi, choć tak nam się może wydawać.


Sheila Walsh to wspaniała osoba i ja chętnie sięgnę po jej pozostałe książki, a do tej wrócę za każdym razem, gdy cierpienie stanie się dla mnie problemem nie do wytrzymania. Dla każdego chrześcijanina ta książka będzie wspaniałym źródłem energii i siły do działania, z wieloma fragmentami z Biblii, które tłumaczą sens cierpienia. Na końcu natomiast znajdziemy jeszcze studium biblijne, które jest świetnym podsumowaniem książki i pozwala na zastanowienie się nad wieloma ważnymi sprawami. Dzięki tym notatkom, możemy wrócić do nich jak często zechcemy i odzyskać nadzieję. 

Moja ocena: 5+/6





sobota, 25 stycznia 2014

Tamtego lata nas Sekwaną - Agnieszka Błotnicka






Tytuł: Tamtego lata nad Sekwaną
Autor: Agnieszka Błotnicka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 265





Miłość nad Sekwaną

Na początku była wielka miłość. Paryż, tanie wina, małe mieszkanie, romantyczny klimat i przede wszystkim dużo, dużo miłości. Mieli niewiele, ale dla siebie byli skarbem, wszystkim, co najważniejsze. Uczucia pozwalały im żyć w szczęściu. Znacie skądś takie początki? Tak właśnie zaczyna się niejedna prawdziwa miłość. Szkoda tylko, że płomień ten może wygasnąć, jeśli nie pielęgnuje się go odpowiednio.

Kobietą, która zaznała tak pięknego początku swojej wielkiej miłości jest Monika Grosz. Po kilku latach małżeństwa niestety nie jest już nawet pewna, czy jej mąż to właściwy człowiek dla niej. Każdego dnia ich małżeństwo, a raczej miłość (tu użyję tego słowa, którego nienawidzę) wypala się. Gdy nie mieli nic, ich życie było piękne, lecz gdy znaleźli dobrą pracę, gdy zamieszkali w wymarzonym domu, wszystko zaczęło się sypać. Wojtka interesowały głównie sprawy zawodowe, a do tego miał skłonność do romansów, niektóre nawet się wydały.  Mimo to, zawsze uważał, że jest przecież wspaniałym mężem. Główna bohaterka pewnego dnia dostaje zlecenie, które wymaga wyjazdu do Paryża. Z tego miejsca wspomnienia wypływają na powierzchnię. Piękne czasy, gdy Monika i Wojtek tworzyli perfekcyjną parę, został zapisany w paryskich murach. Co zrobi nasza bohaterka, pod wpływem ciepłych wspomnień? Zawalczy o swoje małżeństwo, czy może zrozumie, że nie ma ono przyszłości i skieruje swoje uczucia do znajomego z przeszłości?

„Tamtego lata nad Sekwaną” to krótka historia o tym, że warto zawalczyć o swoje szczęście. Pokazuje nam, kiedy powiedzieć stop, a kiedy zacząć coś od nowa. Co prawda, nie jest to długa powieść, nie przedstawia bardzo wnikliwie motywacji bohaterów do działania, czy ich dogłębnych myśli, ale może właśnie taka miała być? Książką przedstawia zupełnie nieskomplikowaną historię, która w bardzo prosty sposób pokazuje różne oblicza miłości. Najbardziej urzekł mnie oczywiście paryski klimat. Czytając zamarzyłam, aby również znaleźć się w tym magicznym miejscu. Opisy wszystkich kolorowych witryn, małych kawiarenek i pustych uliczek są wspaniałe. Oprócz tego czterdziestoletnia Monika, która zachowywała się częściej jak energiczna dwudziestolatka nawet spodobała mi się, bo na każdym kroku wykazywała, że nie boi się trudnych zadań, a takie kobiety lubię.


Agnieszka Błotnicka napisała pozytywną powieść, którą miło czyta się w wolnej chwili. Bardzo podobało mi się, że nie jest to żadna przesłodzona historia. Romans, który każdemu może się przydarzyć, tym bardziej może się spodobać. Ja wolę troszkę bardziej rozbudowaną fabułę, więc żałuję, że na przykład niektórym postaciom nie poświęcono więcej uwagi. Polecam każdemu, kto pragnie na jeden wieczór przenieść się do Paryża i razem z główną bohaterką przeżyć prawdziwy romans… 




środa, 22 stycznia 2014

Pandemonium - Lauren Oliver







Tytuł: Pandemonium
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 373








[poczuj] [kochaj] [walcz]


Świat bez miłości, raj czy piekło? Czasy w których żyje Lena uznały miłość (to zakazane słowo) za najokropniejszą chorobę! O tak, każda młoda osoba zostaje poddana zabiegowi, który sprawia, że ich gorące, prawdziwe, dzikie uczucia znikną. Pozostanie tylko spokój, już nigdy nikt nie zobaczy, co znaczy kochać. Takim społeczeństwem wyczyszczonym z emocji z pewnością łatwiej manipulować. Ludziom przyjdzie żyć w istnym PANDEMONIUM.

Na początek przypomnijmy, że główna bohaterka, Lena, miała przyjemność w pierwszej części trylogii zakochać się zanim poddano ją zabiegowi. Aleks stał się jej światem, chłopak (z którym nawet przebywanie było zakazane) stał się osobą dla której warto zrobić wszystko. Wybrali więc życie z miłością, które jak się okazało, mogło być możliwe, choć trudne. Więcej Wam nie zdradzę, bo może nie wszyscy mieli okazję poznać „Delirium”. W tej części Lena będzie zmuszona sprostać zupełnie innemu życiu, pełnemu bólu i cierpienia. Ale to i tak jest lepsze, niż życie bez miłości, dlatego postanawia ona dostosować się. W tej części dowiemy się, jak radzą sobie ludzie, którzy wybrali miłość, oraz co robią, aby zmienić świat na stary, aby przywrócić wolność i pokazać, że miłość jest piękna. Lena zostanie poddana misji, na której pozna Juliana, który nie pragnie niczego innego, jak zażycie lekarstwa na miłość. A może to tylko pozory? Pamiętać Lena musi o jednym – Julian to jej największy wróg.

Lauren Oliver po raz drugi uraczyłam mnie swoim talentem. Po przeczytaniu „Pandemonium” pomyślałam sobie, że jest jeszcze lepsze od „Delirium”. Akcja toczy się dwutorowo. Raz czytamy o Głuszy, a za chwilę przenosimy się do miasta i teraźniejszości. To sprawiło, że książkę czytało mi się jeszcze lepiej, a ja byłam jeszcze bardziej ciekawa co stanie się dalej. Przewracałam kartki jak oszalała! Cały czas towarzyszyło mi napięcie, chciałam się dowiedzieć co z Aleksem, potem chciałam się dowiedzieć kim okaże się Julian, a na końcu… Cóż, zakończenie jest po prostu genialne i prawie spadłam z krzesła, gdy do niego dotarłam. Czym tak bardzo oczarowało mnie „Pandemonium”? Trudno powiedzieć, być może jest to przyjemny styl autorki, być może pomysł, którego wykonanie jest niczego sobie. Zachwycona byłam bohaterami, pełna podziwu dla ich historii. Ta książką po prostu mnie porwała i zostanie na długo w mojej pamięci.

Jeśli macie ochotę na coś lekkiego i przyjemnego to i tak gorąco Was zachęcam do zapoznania się właśnie z tą trylogią, bo uwierzcie, WARTO! Wiem po sobie, że mało kto ma ochotę zaczynać nową trylogię dla nastolatków, ale w tym przypadku szczerze mogę powiedzieć, że ja nie zamieniłabym jej w tym momencie na inną. Mi nie pozostaje nic innego, jak rozpoczęcie „Requiem”, bo tej historii nie da się zostawić bez dokończenia . Polecam!

Moja ocena: 5/6



Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to OKŁADKA






wtorek, 21 stycznia 2014

Wyniki konkursu!

Nadszedł czas, aby ogłosić, który to szczęśliwiec wygrał książkę "Odrodzona". :) Tak jak wspominałam, osoby, które podały linki do banerów miały po dwa głosy. A tak wyglądała lista uczestników: 


posłużyłam się tym razem maszyną losującą :) 




Pod szczęśliwą ósemką kryje się Franca!

Gratuluję zwyciężczyni! 

Koperta z książką w środku już czeka na uzupełnienie adresata :)






niedziela, 19 stycznia 2014

Cuchnący Wersal - Elwira Watała






Tytuł: Cuchnący Wersal
Autor: Elwira Watała
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 413







Wersal, czyli połączenie wszelkich przeciwności. Wybudowany na rozkaz Ludwika XIV, aby zadziwić cały świat swoim przepychem. Wokół widać wszelkie bogactwo, nawet ściany są intensywnie zdobione złotem, ale co komu po takim dostatku skoro w pałacu brak toalet, a wokół widać tylko brud i czuć smród? Potrzeby fizjologiczne załatwiano pod schodami lub w jakimś kącie…

Jeśli macie ochotę na książkę o perwersyjnym Wersalu, na którym nie jedno się działo i z pewnością kilka pikantnych informacji o królach Was zdziwi, to „Cuchnący Wersal” jest dla Was w sam raz. Spotkamy się tutaj z obyczajami wersalskimi za panowania Ludwika XIV, Ludwika XV i Ludwika VI. Poszczególne rozdziały będą przede wszystkim ukazywać królewskie metresy (kochanki króla), które ubarwiły historię w zadziwiający sposób. Ich intrygi sprawiały, że Wersal był miejscem w którym zawsze było o czym plotkować, a skandale pojawiały się jeden za drugim.

Elwira Watała przekazała w tej książce bardzo dużo ciekawostek o życiu w Wersalu, które szokowały mnie na każdym kroku. Wyobraźcie sobie na przykład, że można było wykupić (za ogromne pieniądze, tylko tych najbogatszych było na to stać) uczestniczenie w królewskiej toalecie. Oznacza to nic innego, jak oglądanie króla między innymi jak siedzi sobie na toalecie i załatwia swoje potrzeby. Wyobrażacie sobie zapłacić za taką przyjemność? Król nie przepadał również za kąpielami. Jego żony, gdy z nim współżyły musiały zatykać nos i usta chusteczką zapachową. A co na to sam król? Kobiecie powinien podobać się zapach męskiego potu! Ależ to męskie! Natomiast Ludwik XV potrzebował własnego burdelu, który nazywał się „Jeleni Park”. Specjalnie wychowywano dziewczynki, aby mogły zostać kochanicami króla, aby zaskakiwać i zadawalać go w łóżku. Na utrzymanie tego miejsca każdego roku szły miliony ze skarbca. Do tego homoseksualizm, pedofilia, zoofilia, a to wszystko na cuchnącym Wersalu. A my uważamy, że to współczesne czasy są pełne ekstrawagancji i braku moralności.

Autorka pisze ciekawym językiem, jej styl pod żadnym pozorem nie męczy, wręcz przeciwnie, jest przyjemny. Nie są nam przedstawione suche fakty historyczne, ale anegdoty i ciekawostki, dzięki którym mamy ochotę dotrzeć do końca i dowiedzieć się, czy na Wersalu może cuchnąc jeszcze bardziej. Minusem jest częste przeskakiwanie z jednego wydarzenia na kolejne. Przy takim nadmiarze nazwisk było mi ciężko się odnaleźć. Spotkałam się też z opiniami, że książka odbiega od faktów i nie jest wiarygodna, ale tego nie jestem w stanie powiedzieć, gdyż żadną znawczynią Wersalu nie jestem. Mi książkę czytało się nie najgorzej, a niektóre fakty przedstawiano mi na lekcjach historii. 


„Cuchnący Wersal” wprawił mnie w osłupienie. Perwersje seksualne, otrucia na porządku dziennym, bezwzględność w drodze do władzy – to znajdziemy w tej książce. Nie podejrzewałam dworu francuskiego o taką rozpustę. Jak najbardziej polecam tę lekturę zainteresowanym skandalami historii.

Moja ocena: 5-/6


piątek, 17 stycznia 2014

Był sobie książę - Rachel Hauck






Tytuł: Był sobie książę
Autor: Rachel Hauck
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 436







KLASYCZNY ROMANS W NAJLEPSZYM WYDANIU”

Która dziewczynka nie lubiła bajek o księżniczkach i książętach, o magicznym zmienieniu życia na lepsze, o wierze i nadziei w lepszą przyszłość? Ja lubiłam i to bardzo. Do tej pory lubię sobie przeczytać choć kilka stron o tym przepięknym baśniowym świecie. To przenosi mnie do dzieciństwa, do czasów, kiedy sądziłam, że książę na białym koniu pewnego dnia przyjedzie i zabierze mnie do krainy szczęścia i rozkoszy. Ale dlaczego przestać w to wierzyć?

„Był sobie książę” to bajka, która została umieszczona w zupełnie dorosłym świecie, któremu daleko do baśniowej piękności i słodkości. Susanna Trit miała w życiu jeden cel. Pragnęła tylko szczęśliwie żyć wraz ze swoim przyszłym mężem i trzymała się tego marzenia ze wszystkich sił, tylko to było jej celem. Tym gorzej dla głównej bohaterki, bo gdy po dwunastoletnim związku, zamiast doczekać się oświadczyn, jedyne co dostała to przykre słowa, że to koniec: „znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę”.

Książę Nathaniel (już samo imię brzmi jakoś tak szlachetnie) przyjechał do Ameryki, aby odpocząć, być może ostatni raz w swoim życiu choć trochę odciążony od obowiązków. Jego ojciec jest ciężko chory i lada dzień może umrzeć, a wtedy Nathaniel zostanie nie kim innym, a KRÓLEM. Oczywiście to niesie ze sobą takie obowiązki jak ślub z osobą której nie kocha. Może jeszcze myśleć trzeźwo o swojej sytuacji. Jeszcze, bo gdy przypadkowo spotka Susannę, wszystko się zmieni. ONA nie ma pojęcia, kim jest ON. On wie, że nie może pozwolić sobie na miłość z nią. Wygra serce, czy rozum? Jak sądzicie? A może da się to pogodzić...

Rachel Hauck stworzyła piękną i słodką historię o nadziei i wierze. Oczywiście nie ma co się oszukiwać, nie mamy co liczyć na to, że i dla nas znajdzie się tak dosłowny książę. Być może wielu czytających tę książkę uzna ją za przesłodzoną, nie mającą nic wspólnego z życiem. Myślę jednak, że nie o to chodziło autorce. Moim zdaniem nie miała to być książka o miłości, która każdemu może się przydarzyć. Jest to książka, która pokaże nam, że wszystkie przeciwności losu można pokonać, że nasze życie nigdy nie jest beznadziejne, nawet w tych najgorszych chwilach. Dodaje ona pewności siebie i zostawia po sobie miły posmak zjedzonego przed chwilą cukierka. Ta powieść to taki „Kopciuszek” połączony ze współczesnymi realiami i nie przeznaczony dla dzieci, tylko dla tych starszych dziewczynek, które nadal lubią w pewnym sensie bajki.


Przy lekturze „Był sobie książę” świetnie sobie odpoczęłam. Czytało mi się przyjemnie i szybko. Śmiało mogę ją polecić wszystkim romantyczkom, które lubią takie historie. Jestem raczej realistką, ale lubię książki, które przenoszą mnie w taki świat z nutą nieprawdopodobieństwa. Książka ta dała mi dużo pozytywnej energii i nie żałuję, że mogłam ją przeczytać.



środa, 8 stycznia 2014

Czas Żniw - Samantha Shannon







Tytuł: Czas Żniw
Autor: Samantha Shannon
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 520







Książek o tym jak będzie wyglądała nasza przyszłość jest wiele. My też pewnie nie raz zastanawialiśmy jak będzie wyglądał świat za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Czasem nachodzą nawet myśli, czy rząd nie ukrywa przypadkiem jakichś istotnych informacji, które zmienią wszystko. Samantha Shannon przedstawiła nam wizję fantastycznej przyszłości, której ja kompletnie się nie spodziewałam. Kosmici nie opanowali ludzkości, a bomba atomowa nie wybuchła. Jednak coś się zmieniło. Wróżbici, media, jasnowidze – te pojęcia są Wam znane, prawda? Są wśród nas, choć większość nie bierze ich na poważnie. „Czas Żniw” to książka o przyszłości, która toczyć się będzie właśnie wokół takich ludzi. To najbardziej mnie zaskoczyło i wzbudziło zainteresowanie.

Konkretnie przenieśmy się do roku 2059 i Londynu. Peig Mahoney należy do tych wyjątkowych osób wokół których jest tyle zamieszania. W każdym razie zamieszanie to zdecydowanie nie należy do pozytywnych. Jasnowidzenie jest zakazane przez prawo, a ludzie ci są prześladowani. Główna bohaterka nigdy nie przyznała się kim tak naprawdę jest. Dopiero pewnego dnia, po ukończeniu szkoły, zobaczyła Jaxona, który pomógł jej z darem, gdy była dzieckiem. Dziewczyna wybrała ścieżkę kryminalną i rozpoczęła pracę wykorzystując swój ogromny talent. Włamuje się ludzkich umysłów.

Oczywiście gdyby nasza bohaterka tylko spokojnie pracowała w tej nielegalnej firmie książka byłaby nudna. Tak więc pewnego dnia, spotyka ją coś strasznego. Z tak wielu jasnowidzów została wybrana i eksportowana do Oksfordu, miejsca które nie ma prawa istnieć, miejsca o którym nikt nie wiedział, miejsca w którym nikt jej nie znajdzie… Peig staje się niewolnicą, choć nie tak ją nazywają. Mimo wszystko i tak ma szczęście, bo trafia pod opiekę samego Naczelnika, małżonka krwi. Nie potrafi jednak tego na początku docenić, jest więźniem, nie potrafi się z tym pogodzić. Aby mieć szansę choćby spróbować zawalczyć o swą wolność, musi się dostosować do tego brutalnego świata. Czy uda jej się uciec?

Po tej lekturze i przeczytaniu, że to pierwsza część siedmiotomowego cyklu pomyślałam tylko tyle „Dlaczego nie mogę tego kontynuować natychmiast?”. Chyba każdy, kto jest molem książkowym dokładnie zna to uczucie. Wiecie też, że uczucie to towarzyszy tylko przy tych najlepszych i niesamowitych książkach.  Taki właśnie jest „Czas Żniw” – godny podziwu i porywający. Książka jest dopracowana pod każdym szczegółem, napisana na wysokim poziomie językowym. Żadne imię czy nazwa własna nie jest tu przypadkowa. Zdecydowanie da się to odczuć, od razu widać, jak wiele zaangażowania potrzebowało wydanie takiej lektury. Na początku często się gubiłam w tych wszystkich nazwach, co jest trochę na minus. Ale już w kolejnych częściach nie będę miała na pewno tego problemu. Samantha Shannon zaskoczyła mnie, w szczególności, że jest tak młodą i uzdolnioną osobą. Przed nią zdecydowanie wielka kariera, choć nie wiem czy porównywanie jej do Rowling jest odpowiednie. To będę Wam mogła powiedzieć jak przeczytam całą serię, a biorąc pod uwagę jak pisarka dba o każdy detal, zbyt szybko to nie nastąpi.


„Czas Żniw” uderzył mnie swoją doskonałością. Po przeczytaniu byłam oszołomiona tak dobrą historią. Myślę, że jest to książka, która spodoba się każdemu, bo nie jest banalna, wymaga trochę przemyśleń i dużo uwagi, jednym słowem pozostaje w pamięci na dłuuugi czas. Mam nadzieję, że przekonałam Was do zapoznania się z tą książką, bo naprawdę warto! Nie będziecie żałować!

Moja ocena:6/6


„- Nie jesteś niemową - powiedział. - Odezwij się. - Myślałam, że nie mam prawa odzywać się bez pozwolenia. - Zezwalam ci. - Nie mam nic do powiedzenia.”



niedziela, 5 stycznia 2014

Niezbędnik obserwatorów gwiazd - Matthew Quick







Tytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 313









Z życiem nie tak łatwo jest się zmierzyć. Szczególnie trudno jest poradzić sobie z przykrymi sytuacjami, z śmiercią bliskiej osoby, z utratą czegoś szczególnie ważnego. Matthew Quick po raz kolejny oferuje nam dawkę prawdziwych emocji. Znów możemy poznać bohaterów, którzy po pewnych przejściach muszą odnaleźć się w rzeczywistości, która przypomina na każdym kroku o tym, co kiedyś przeżyli. Aby odnaleźć na powrót szczęście potrzebować będą osoby, która im to ułatwi.

Finley mieszka w Belmont. Miasto to raczej nie jest przyjemne i każdy chciałby się stamtąd wyrwać. Finley również. Tu gdzie rządzą gangi i mafia nie można się za bardzo wybijać na przód, najlepiej siedzieć cicho w swoim domu, choć i to nie zawsze okaże się bezpieczne. W dziwnych okolicznościach giną ludzie i nikt później o tym nie wspomina. Właśnie w ten sposób bohater stracił matkę. Od tamtej pory nie odzywa się prawie wcale. Z tragedią poradził sobie dzięki koszykówce. Zaczął ćwiczyć, robił to całymi dniami, dzięki temu mógł zapomnieć o bólu. Pewnego dnia odwiedziła go Erin, Finley jak zwykle nie odezwał się nawet słowem, ale dziewczyna i tak uparcie przychodziła i obserwowała jak chłopak gra. W końcu stali się parą. Każdego dnia siedzieli na dachu obserwując gwiazdy i marząc o wyjechaniu z tego okropnego miasta…

Pewnego dnia główny bohater poznaje bardzo szczególną osobę. Jest to dziwny chłopak, który stracił rodziców i w pewnym sensie można powiedzieć, że od tamtego momentu oszalał. Trener prosi Finleya, aby ten zajął się nowym uczniem. Będzie to bardzo wymagające zadanie. Czy główny bohater poradzi sobie z taką odpowiedzialnością?

Matthew Quick jest świetnym pisarzem, który potrafi przedstawić ludzką psychikę w niesamowity sposób. Czasami zastanawiałam się czy nie jest on może wybitnym psychologiem. Bohaterów od razu polubiłam, choć z początku wydawali mi się troszkę dziwni. Jak się okazało, nawet mafia ukrywa pod grubą skorupą serce. Ta historia była z początku bardzo smutna, bywały momenty kiedy byłam pewna, że skończy się ona źle. Wzbudza ona też wiele refleksji i ukazuje jak ważna jest przyjaźń, miłość, lojalność i pomoc drugiemu człowiekowi. Ta książka pokazała mi, że dzięki odrobinie poświęconej uwagi drugiemu człowiekowi, możemy mu bardzo pomóc, a potem on może okazać się pomocnym dla nas. Cieszę się, że autor tchnął świeżością w tę historię i jest to arcydzieło, które poruszyło serca niejednego człowieka. Nie mogę porównać tej książki do „Poradnika pozytywnego myślenia”, ponieważ go nie czytałam, tylko oglądałam film. Obie te historie mają jednak poruszające zakończenie, które pozytywnie nastawiają nas życie.


 „Niezbędnik obserwatorów gwiazd” dał mi nadzieję na szczęśliwie zakończenie nawet w beznadziejnych sytuacjach. Klimat tej książki nie kipi radością, ale warto ją przeczytać dla pozytywnego zakończenia. Bo to, co dostajemy od życia najlepszego docenimy dopiero, gdy najpierw towarzyszyć nam będzie smutek i ból.


 „A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówce czegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć.”









piątek, 3 stycznia 2014

ROZDAWAJKA (2)

Na osłodę nowego roku oraz dobre rozpoczęcie postanowiłam zorganizować konkurs lub raczej rozdawajkę, bo wystarczy się tylko zgłosić!

Nagrodą jest egzemplarz książki "Odrodzona" Tuckera Malarkey. Zwycięzca zostanie wybrany metodą losowania. 




Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jestem ja  i mój blog, czyli Książki są wieczne
2. Czas trwania : 03.01.2014 - 17.01.2014
3. Ogłoszenie wyników nastąpi najpóźniej 22.01.2014
4. O wygranej powiadomię zwycięzcę drogą elektroniczną i ma on 4 dni na odpowiedź zawierającą adres zamieszkania ,w przeciwnym razie odbędzie się drugie losowanie
5. Uczestnicy muszą mieszkać na terenie Polski
6.Aby wziąć udział w konkursie należy:
        a) w komentarzu napisać zwykłe "zgłaszam się"
        b) podać adres e-mail
        c) miło mi będzie, jeśli zostaniecie obserwatorami bloga, jednak nie jest to obowiązkowe
        d) jeśli znajdzie się osoba, która umieści baner do konkursu na swoim blogu i napisze o tym w                           komentarzu, jej głos będzie liczył się podwójnie


Życzę wszystkim powodzenia! 

czwartek, 2 stycznia 2014

Podsumowanie grudnia


Grudzień okazał się nieco gorszym miesiącem niż się spodziewałam, choć w sumie nie jest najgorzej. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych miesięcy pod względem jakości książek - wszystkie, które przeczytałam okazały się bardzo dobre, na żadnej się nie zawiodłam. Najbardziej cieszę się, że wreszcie zdołałam sięgnąć po "Czas Żniw" i zdecydowanie podzielam zdanie większości blogerów - jest to książka naprawdę dobra, i cały cykl zapowiada się bardzo obiecująco. Jestem zadowolona, że sięgnęłam chociaż po jeden klasyk - "Wielki Gatsby" , który Bogu dzięki, nie okazał się rozczarowaniem, a wręcz przeciwnie. Książki po które sięgnęłam w tym miesiącu to:

1.Wielki Gatsby - Francis Scott Fitzgerald
2. Tamtego lata nad Sekwaną - Agnieszka Błotnicka
3. Czas Żniw - Samantha Shannon
4. Pretty Little Liars. Zabójcze - Sara Shepard
5. Niezbędnik obserwatorów gwiazd - Matthew Quick
6. Krew Elfów - Andrzej Sapkowski
7. Modlitwa nieznajomej - T. Davis Bunn
8. Przywróceni  - Jason Mott

Statystyki:
przeczytano: 2633 stron
na dzień: 85 stron


W całym roku natomiast udało mi się przeczytać 86 książek - to mnie poruszyło to postanowienia noworocznego, w 2014 roku zamierzam przeczytać ponad 100 książek. Zobaczymy czy się uda. Zamierzam też wziąć udział w wyzwaniu. Muszę tylko wybrać odpowiednie dla siebie. W planach mam też zmianę wystroju bloga. Oby 2014 rok był pełnym rozwoju naszych blogów, oby nie zabrakło w nim szczęścia i czasu na czytanie - tego wszystkiego Wam życzę. 

Uwaga!
Jutro, bądź pojutrze na blogu ukaże się rozdawajka, do zdobycia "Odrodzona" Tucker Malarkey.  Już wszystkich zapraszam do wzięcia udziału.