niedziela, 27 października 2013

Ostatnia spowiedź - Nina Reichter







Tytuł: Ostatnia spowiedź
Autor: Nina Reichter
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 380






Wokół „Ostatniej spowiedzi” było sporo szumu pod koniec sierpnia. Teraz wiem, że to z powodu premiery drugiego tomu. Przeczytałam kilka bardzo, bardzo pozytywnych recenzji, do tego na lubimyczytac.pl tak wysokie oceny – wszystko złożyło się tak, że zapragnęłam tę książkę przeczytać. Niestety, aż do tej pory nie miałam okazji, ale gdy tylko ta się nadarzyła, natychmiast zabrałam się za nią.

Czy naprawdę te wszystkie ochy i achy są na miejscu? Czy ta książką zasługuję na miano „HIT INTERNETU”? TAK! Może osobom, które nie miały styczności z tą pozycją już zbrzydło to wychwalanie, ale i tak zrobię swoje.  Zapraszam na recenzję opowieści o różnych obliczach miłości, o nadziei na spełnienie jej oraz o marzeniach, które są bliżej niż nam się wydaje…

Nastoletni Bradin jest sławnym w całej Europie i Ameryce rockmanem. Ma on miliony fanek, które oddałyby wszystko za jedno spojrzenie jego cudownych, brązowych oczu. Jednak w świecie show – biznesu nie ma miejsca na tak ekskluzywne uczucie jak miłość. Pewnego razu wokalista jest zmuszony spędzić noc na lotnisku w jakimś nic nie znaczącym mieście. Spotkał tam dziewczynę, która, o dziwo, nie zaczęła skakać i piszczeć na jego widok. Tej nocy stał się zwykłym chłopakiem i tak po prostu przegadał ten czas z Ally , która naprawdę nie miała zielonego pojęcia, kim jest chłopak, z którym rozmawia, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi. Magiczna noc kończy się. Dwoje przypadkowo spotkanych ludzi musi się rozstać. Nie tylko dlatego, że dalsza znajomość nie ma sensu. Dlatego, że oboje w głębi serca czują, co się między nimi zaczęło dziać. A żadne z nich nie może pozwolić sobie na miłość…

Nie mogę powiedzieć, abym nie miała ostatnio czego czytać, bo wiele świetnych książek udało mi się zdobyć. I do tych najlepszych spokojnie mogę zaliczyć „Ostatnią spowiedź”. Jest to jedna z niewielu, gdzie już od pierwszych stron mówiłam sobie „ja już kocham tę książkę”. I do samego końca tylko utwierdzałam się w tym fakcie. Zdarzenia na początku ciągle pozostawały niewyjaśniane, więc naturalnie nie mogąc się doczekać, co będzie dalej, nie mogłam przestać czytać. A im dalej, tym więcej sytuacji, które nie mogły pozostać nierozwiązane. Co mnie tak naprawdę urzekło w „Ostatniej spowiedzi”? Nie potrafię tego dokładnie sprecyzować. Podobała mi się fabuła, która niekoniecznie była zaskakująca, choć z pewnością nie można się nudzić, co zapewniają częste zwroty akcji. Podobała mi się miłość o którą walczyli bohaterowie. Podobał mi się świat w którym żyli. Trudny świat, pozornie różniący się kompletnie od naszego, ale tak serio, to zupełnie podobny. Przede wszystkim podobały mi się jednak postacie. Bradin może był zbyt idealny, przez co mniej mi się spodobał. Bardziej do gustu przypadła mi Ally, która podejmowała nieodpowiednie decyzje, która wiele musiała nabłądzić, aby dotrzeć na szczyt.


„Ostatnia spowiedź” jest książką, która zaczyna się ciekawym tytułem i kończy zdarzeniem, które zmusza nas do przeczytania kolejnego tomu. Im szybciej to zrobię, tym lepiej. Wywołała ona we mnie wiele emocji i za to ją cenię i prawdopodobnie właśnie za to, że wyciskała z czytelników morze łez – została przez nich pokochana. Warto sprawdzić, czy i Wy ją pokochanie. 

Moja ocena: 5/6



środa, 23 października 2013

On - Łukasz Henel






Tytuł: On
Autor: Łukasz Henel
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 284







Łukasz Henel to dotychczas kompletnie nieznany mi autor. Jednak niektórzy z Was mogą go kojarzyć z książek o filozofii dla młodzieży lub powieści „Szkarłatny blask”. Jest to osoba, która fascynuje się wszystkim co tajemnicze i lubi samotne wędrówki nocą przez las. Myślę, że taki spacer z pewnością pobudza naszą wyobraźnię i podsuwa niejeden pomysł na dobry horror. Może to właśnie podczas takiego mrocznego spaceru autor wpadł na napisanie tej książki.

Zapomniany, przez nikogo niechciany, ale jakże piękny pałac w środku nawiedzonego lasu oraz tajemnica przeszłości, którą skrywa, to stałe elementy tego utworu. Nie są one zbyt wyszukane, raczej banalne, ale autor świetnie je wykorzystał. Poprzez dodanie swojego talentu oraz stworzenia nastroju grozy, który pobudzał nasz strach, stworzył on bardzo dobrą powieść. Przyznam, że w porównaniu do innych autorów, Łukasz Henel prezentuje się całkiem nieźle. Ja wybierając między innymi powieściami grozy w polskiej literaturze, tę na pewno bym wyróżniła.

Młody biznesmen Tomasz w trakcie podróży postanawia podwieźć pewną autostopowiczkę. Nigdy tego nie robił, ale „Zatrzymam się, zaryzykuję – pomyślał. – Przecież życie jest jak ruletka…”. Oczywiście kobieta zapomniała zabrać ze sobą dziwnego medalionu. Mężczyzna pobiegł za nią, ale nigdzie jej już nie było. Wydawało mu się, że dziewczyna mogła pójść w tym deszczu i ciemnościach do domów, które miałyby znajdować się gdzieś niedaleko lasu w który weszła. Absurdalne, prawda? Ale taki to urok wielu horrorów. Co prawda, biznesmen nie znalazł swojej piękności, ale odkrył ogromny, okazały pałac. W jego głowie pojawił się genialny plan. Dlaczegóż by nie zainwestować i stworzyć w tym piękny miejscu hotel?  Od myśli, do czynów. Wspaniały budynek zostaje sprzedany Tomaszowi i odremontowany. Teraz trzeba spędzić pierwszą noc w swoim nowym hotelu, który tymczasowo staje się również domem. Ale w ciemnościach pałacu dzieją się rzeczy, które nie mogą być przecież realne. Rankiem wszystko wydaje się być tylko snem, głupstwem, nadmiarem wyobraźni. Ale On nie poprzestanie na życiu w ciemności. Dowodzą temu tajemnicze morderstwa w okolicy. Czy bohaterowi powiedzie się plan stworzenia wspaniałego hotelu? Jak długa można walczyć z czystym złem?

Dużym plusem utworu są częste zwroty akcji. Naturalnie nie posłuchałam groźby widniejącej na okładce „Książka, której lepiej nie czytać po zmierzchu…” i właśnie w godzinach nocnych ją pochłaniałam. Autor potrafił mnie porządnie nastraszyć i podskakiwałam na każdy dziwny odgłos w domu. Moim zdaniem to jest najważniejsze w powieści grozy – czytelnik musi się bać. Ja zostałam w pełni zaspokojona. Z początku myślałam sobie: taka niepozorna okładka, do tego ten opis fabuły z autostopowiczką i pałacem. Nastawiłam się niestety dość negatywnie. Sądziłam, że w środku zastanę coś niezbyt ciekawego, a już na pewno niestrasznego. Jakże byłam zaskoczona, gdy po kilkunastu stronach zostałam tak wciągnięta, że nie mogłam skończyć czytać. Pisarz ma wielki talent skoro z tak banalnych elementów stworzył coś ciekawego. Język był bardzo obrazowy, niebezpieczny las, ciemny i stary pałac … obrazy przewijały się w mojej głowie jak błyskawice. Niby niecałe 300 stron, ale ile tam się działo! Gdyby ktoś chciał stworzyć z tego film – nic trudnego!


„On” niesamowicie mnie zaskoczył. Bardzo pozytywnie. Z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne książki tego autora. Szczerze mogę Wam polecić ten utwór. Spodoba się każdemu miłośnikowi tego gatunku, ale gdyby kogoś, kto nie czytuje takich książek, naszła ochota na odrobinę strachu, również ta powieść się sprawdzi. Dzieci w wieczór Halloween będą pewnie biegały po cukierki. Ja natomiast spędzę kolejny wieczór z niezwykłym „On”.

Moja ocena: 4+/6





czwartek, 17 października 2013

Wiedźmin. Ostatnie życzenie - Andrzej Sapkowski






Tytuł: Wiedźmin. Ostatnie życzenie.
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: SuperNowa
Liczba stron: 286
Rok wydania: 2011






Andrzej Sapkowski to wielu z Was znany polski pisarz fantasy. Saga o wiedźminie to jedno z ważniejszych jego dzieł. Pierwsze wydanie ukazało się już w 1993 roku, czyli jeszcze przed moimi narodzinami. Ja zaopatrzyłam się w Empiku w zupełnie nowe wydanie z 2011 roku i nie żałuję wydanych pieniędzy.

Historia wiedźmina Geralta z Rivii zaczyna się, kiedy to łowił ryby, a w jego sieć zaplątał się dzban w którym znajdował się dżin. Oczywiście spełniał on trzy życzenia, jednak nie było to takie proste i bajkowe, bo dżin zaczął dusić przyjaciela bohatera. Udało się go odpędzić egzorcyzmem (jak wydaje się Geraltowi). Jaskier po spotkaniu z dżinem jest w dramatycznej sytuacji i może uratować go tylko czarodziej. Dopiero czarodziejka Yennefer pomaga, choć jak się okazuje nie jest to pomoc bezinteresowna. Cała ta historia to retrospekcje, które pojawiają się dopiero w drugiej połowie utworu. Na samym początku książki poznajemy kilka makabrycznych przygód Geralta, które nawiązują do potwornych stworzeń. Akcja toczyła się niesamowicie szybko, dlatego nie sposób się nudzić. Również fabuła bardzo ciekawa, nawiązywała do legend i mitów dzięki czemu powstało coś oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju. Nie mogę raczej powiedzieć, aby znajdowały się tu momenty przerażające, ale opisy tych obrzydliwych stworzeń sprawiały, że nie mogłam oderwać się od książki – musiałam dowiedzieć się co będzie dalej, czy wygra potwór, czy też nieustraszony wiedźmin?

Pełna niesamowitych przygód historia była dla mnie przyjemnym oderwaniem się od rzeczywistości. Byłam bardzo rozczarowana, że książka skończyła się tak szybko. Chciałabym pochwalić też język. Każdy bohater miał w pewien sposób swój własny. Najbardziej podobało mi się wykreowanie języka ludności zamieszkującej różne krainy. Naprawdę, nie raz się uśmiałam. Tak więc oprócz przerażających scen, mamy też humorystyczne. Główny bohater jest bardzo ciekawą osobliwością. Podobała mi się w nim jego nieprzewidywalność. Nie był też od początku wykreowany, jako ten zupełnie dobry, czy zupełnie zły. Przez wszystkie strony powoli poznawaliśmy jego charakter. Najbardziej zostałam chyba zaskoczona na końcu, co tylko dowodzi o jego nieobliczalności. 

„Wiedźmin. Ostatnie życzenie” to moje pierwsze spotkanie z Andrzejem Sapkowskim i zaliczam je do zdecydowanie udanych. Pisarz całkiem nieźle radzi sobie w swoim zawodzie i pozostaje mi tylko być dumną, że Polska może szczycić się tak dobrym autorem. Ja od tej pory zaliczam tę książkę do kręgu ulubionych. Myślę, że spodoba się każdemu, kto choć trochę lubi fantasy. Tak wciągające książki mogłabym czytać całymi dniami i nocami. Tekst tym bardziej jest świetny, ponieważ często nawiązuje do zwykłych ludzkich zachować poprzez bajkowe stworzenia. Czasami miałam wrażenie, że czytam o takim trochę krzywym zwierciadle świata rzeczywistego. Po przeczytaniu całego utworu , stwierdzam, że nakłonił mnie do kilku refleksji i nie jest to zwykła opowiastka, nic nie wnosząca. Wszystko przychodzi z czasem. Polecam każdemu, kto jeszcze nie zdecydował się zapoznać z tym autorem.


„(...) tak właśnie było w przypadku dziewczynek urodzonych po zaćmieniu, u których stwierdzono wręcz niepoczytalną skłonności do okrucieństwa, agresji, gwałtownych wybuchów gniewu, a także wybujałych temperamentów. -U każdej baby można stwierdzić coś takiego-zadrwił Gerald.


Moja ocena: 6/6



sobota, 12 października 2013

Czasopisma językowe - Wydawnictwo Colorful Media

Jako tegoroczna maturzystka, nauka języka obcego w tym roku z pewnością nie zawadzi. Monotonne uczenie się nie jest jednak dla mnie zbyt przyjemne, czy efektywne. Dlatego wszystkim Wam, którzy chcieliby podszkolić się z języków chciałabym przedstawić magazyny Colorful Media, które uprzyjemnią naukę i są bardzo dobrą odskocznią od podręcznikowych „mądrości”. Zaprezentować chciałabym Wam dwa konkretne magazyny, mianowicie: English Matter oraz Business English.



English Matters to dwumiesięcznik, przeznaczony oczywiście dla uczących się języka angielskiego. W każdym numerze otrzymamy wiele interesujących artykułów, niektóre z nich dotyczą bieżących wydarzeń, inne są uniwersalne. Te drugie są chyba najbardziej przydatne właśnie maturzystom, którzy mogą poszerzyć swoje słownictwo z standardowych działów, takich jak: rodzina, życie szkolne, zdrowie itp. Bardzo podobały mi się też wydania specjalne, ja miałam przyjemność przeczytać takie o gotowaniu. Znalazłam tam nawet kilka ciekawych przepisów! Kolejnym wielkim plusem są nagrania mp3, które można odsłuchać na stronie www.colorfulmedia.pl – czytanie tekstu wraz z odsłuchaniem daje naprawdę wiele.



Business English to magazyn dzięki któremu poszerzyć można angielski od strony biznesu. Możemy tu przeczytać o kilku aktualnościach ze świata. Również tutaj mamy do odsłuchania pliki mp3 i zakupić można wydania specjalne. Nie wspomniałam o najważniejszym, mianowicie pod każdym artykułem w obu magazynach znajdziemy najtrudniejsze słówka, i przy ich pomocy tekst powinien być zrozumiały dla osoby średniozaawansowanej w nauce języka. Mimo, że nie interesuję się zbytnio polityką, śmiało mogę powiedzieć, że artykuły zawarte w magazynie zwróciły moją uwagę i chętnie je czytałam. Nie było trudnych tematów, o których niewiele osób ma pojęcie, dlatego też dwumiesięcznik jest dosłownie dla każdego.




Na koniec dodam, że magazyny te są również wydawane dla uczących się innych języków : hiszpańskiego, francuskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Każdy znajdzie coś dla siebie! 

Polecam!


środa, 9 października 2013

Zwiadowcy. Cesarz Nihon - Ja - John Flanagan









Tytuł: Zwiadowcy. Cesarz Nihon - Ja
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 568









„Zwiadowcy” to seria fantasy stworzona przez Johna Flanagana. Przedstawia ona przygody Willa, od dziecka, aż do dorosłego i mądrego mężczyzny, którym jest w części którą Wam przedstawiam. Jest on zwiadowcą w królestwie Araluen, gdzie jego zadaniem to pilnowanie porządku i przestrzegania prawa. W książce tej poznamy też przyjaciół głównego bohatera oraz Halta – jego przełożonego, który zabrał chłopca z sierocińca, aby nauczyć go fachu. Już w 30 krajach Will podbija serca czytelników swoimi przygodami.

Być może nie ładnie przedstawiać recenzję dziesiątego tomu, bez opisania poprzednich, w związku z czym nie będę zdradzała żadnych szczegółów z poprzednich części. Na początek muszę napisać, że seria „Zwiadowcy” jest dla mnie niesamowicie ważna i czuję do niej ogromny sentyment. Jakiś rok temu miałam niesamowity zastój książkowy, brak chęci, motywacji, wszystkiego. Postanowiłam pójść do biblioteki i tam oto znalazłam pierwszy tom : „Ruiny Gorlanu”. Słyszałam o niej wcześniej, więc wiele się nie zastanawiając, zabrałam ją do domu. Usiadłam i rozpoczęłam czytanie, a wtedy… wszystko wokół zniknęło. Szkoła? Sen? Na co to komu, kiedy ma się „Zwiadowców”?! Oczywiście następnego dnia popędziłam do biblioteki, aby od razu zabrać do domu kolejne trzy części. W ten właśnie sposób zaczęłam się trochę bardziej interesować książkami, odnalazłam stronę lubimyczytać.pl i powoli czytanie książek ze zwykłego „lubienia ich” stało się dla mnie ukochanym zajęciem.

Macie ochotę na książkę pełną wartości, która przekazuje takie wartości jak przyjaźń, lojalność, miłość, a do tego zaskakuje i przedstawia baśniowy świat? Ta jest zdecydowanie dla Was. Mi odrobinę przypomina Harrego Pottera. Może wiele osób się ze mną nie zgodzi, w końcu Harry Potter to już legenda, jednak mi „Zwiadowcy” trochę go przypominały. Jakie widzę podobieństwa? Młody chłopak bez rodziców, zabrany ze smutnej rzeczywistości przez tajemniczego nauczyciela, i przez wszystkie części widzimy jak staje się poważnym mężczyzną i bohaterem. W takim razie, czy jest to kiepska podróbka znanego wszystkim Pottera? Na pewno nie! John Flanagan ma wiele oryginalnych pomysłów i przede wszystkim: w tym świecie nie ma magii. Jest to świat rycerzy, księżniczek i bajkowych krain.

W tomie „Cesarz Nihon-Ja” przyjaciel głównego bohatera – Horace, zostaje wysłany do tytułowego cesarza w celu zawarcia z nim przyjaźni w imieniu całego Araluenu. Rycerz szybko zyskuje sympatię władcy. Kiedy cesarz wpada w kłopoty, ponieważ wystąpiono przeciwko niemu, Horace postanawia zostać w obcym kraju i pomóc mu. Gdy do jego przyjaciół przestają dochodzić jakiekolwiek wiadomości, postanawiają wyruszyć w daleką wyprawę, w celu uratowania rycerza. Czy Cesarz Nihon-Ja pozostanie królem ? I jak przyczynią się do biegu wydarzeń nasi główni bohaterowie ? Oraz najważniejsze, czy dobro przezwycięży zło?

Jest mi bardzo miło wspominać ten tom, ponieważ autor nadawał swoim książkom coraz wyższy poziom. Język jest nadal bardzo przyjemny i przyznam, że książkę czyta się niesamowicie szybko, mam wrażenie, jakby z każdą częścią, autor potrafił pisać jeszcze lepiej. Jestem naprawdę oczarowana całą tą serią, gdyż zawiera ona w sobie pewien urok, dzięki któremu mógłby ją czytać dorosły, jak i dziecko i z pewnością każdemu by się spodobało. Bohaterowie również są bardzo dobrze wykreowani. Każdy ma swój sposób bycia, często są zabawni, dzięki czemu uśmiechałam się do siebie co chwilę jak głupia. Były tez chwile kiedy poleciała łezka wzruszenia. Długo, długo o nich nie zapomnę, a jeśli będę miała swoje dzieci to będę im czytała tę serię w kółko.

Moja opinia obiektywna nie była i wcale źle się z tym nie czuję. Na mnie „Zwiadowcy” mają wpływ emocjonalny i pozostaną idealni, bez minusów. Niestety nie planuję czytać tomu 11, ponieważ są to dodatkowe historie, takie uzupełnienie, ale DZIŚ wyszła najnowsza część „Królewski zwiadowca” i po prostu nie mogę się doczekać, aż będę miała ją w swoich rękach! Serdecznie Wam polecam.

Moja ocena: 5+/6










niedziela, 6 października 2013

Władca pierścieni. Drużyna Pierścienia - J.R.R. Tolkien






Tytuł: Władca Pierścieni. Drużyna Pierścienia
Autor: J.R.R. Tolkien
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 414
Rok wydania: 2012









Wreszcie przyszła pora na przeczytanie książki znanego wszystkim Tolkiena. Jest to autor opowieści, które rozgrywają się w mitycznym świecie, w tym przypadku Śródziemia. Oprócz „Władca Pierścieni”, znanym utworem tego pisarza jest z pewnością „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Kolejnym jego dziełem jest „Silmarillion”, które już niecierpliwie czeka na mojej półce (albo raczej ja niecierpliwie czekam na wolną chwilę, w której będę mogła wreszcie przeczytać kolejną książkę Tolkiena). „Władca pierścieni” często błędnie nazywany trylogią, wcale nią nie jest. Został on podzielony na trzy części ze względu na zbyt dużą ilość tekstu (gdyż po wojnie papier w Anglii był dość drogi). Ja na razie napomknę Wam o pierwszej części, czyli „ Drużynie Pierścienia”.

W magicznej krainie zwanej Shire mieszka pewien Hobbit zwany Bilbo. Jest to region bardzo spokojny i niscy Hobbici żyją tu powoli i szczęśliwie.  Cała historia zaczyna się, kiedy Bilbo postanawia uczcić swoje urodziny wspaniałą ucztą. Z tą postacią wiąże się jednak o wiele ciekawsza rzecz – mianowicie magiczny pierścień. Nie jest on byle jaki i sam właściciel nie zdaje sobie do końca sprawy z jego potężnej mocy. W dniu swoich urodzin musi jednak rozstać się z nim. Przekazuje go w ręce Froda Bagginsa. Od tej pory życie niziołka zostanie diametralnie zmienione, gdyż o pierścieniu przypomniała sobie pewna ważna osoba, która pragnie otrzymać go za wszelką cenę. To zmusza Froda do opuszczenia bezpiecznego Shire i wędrówki pełnej przygód, niebezpieczeństw i magicznych stworzeń – tych przychylnych i tych wrogich.

Muszę przyznać, iż zostałam w pełni oczarowana przez tę książkę. Gdybym chciała wymienić wszystkie jej plusy, to rozpisałabym się na kilkadziesiąt stron. Naprawdę! Jednak te najważniejsze rzeczy tu napiszę. Przede wszystkim świat w którym dzieje się akcja. Jest on bajeczny, a jednocześnie sprawia wrażenie realnego. Z taką łatwością się do niego przenosiłam... Wystarczyły dwa zdania, a ja już znajdowałam się w baśniowym świecie, pełnym wyjątkowych i niesamowitych postaci. Wciągnął mnie on tak bardzo, iż żadne kino 4D nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Opisy przyrody były tak dobre, że nawet zapachy stawały się przez ułamek sekundy zupełnie realne. Kolejnym świetnym elementem są postacie. Hobbitów polubiłam już w trakcie ich opisu: niscy, zawsze boso, często też zwinni i pracowici. Mi wydawał się ten opis zabawny i rasa ta od razu zdobyła moją sympatię. Stary Bilbo sprawiał wrażenie zupełnie młodego myślami, a młody Frodo zachowywał się czasem jak bardzo poważna i doświadczona osoba.  Do tego szalony czarodziej Gandalf. Jak nie polubić tych bohaterów? Cała „Drużyna Pierścienia” była świetnym sklejeniem różnych osobowości, które razem stanowiły zespół idealny.


Od teraz również dla mnie Tolkien stał się mistrzem i do jego książek powrócę pewnie nie raz. Zabrał mnie w piękny, uroczy świat, który wiele razy mnie zaskoczył. Nie mogę się doczekać dalszych przygód i losów pierścienia. Wspomnę też, że jest to jedna z niewielu (może nawet jedyna) książek, które przeczytałam z zapartym tchem mimo, iż prędzej oglądałam już film. To kolejny fakt, który świadczy o jej wspaniałości. Polecam wszystkim fanom fantastyki i dobrych przygód, znajdziecie tu wszystko co najlepsze!






wtorek, 1 października 2013

Podsumowanie września




Z przykrością muszę stwierdzić, iż wrzesień pod wieloma względami nie był udany. Niesamowity brak czasu na przyjemność czytania wyraźnie dał mi się we znaki... Mogę żyć jedynie nadzieję, że październik będzie lepszy :) Mam ogromną ilość planów, ale kiedy je zrealizować? 

Przeczytane utwory w tym miesiącu to:

Zwiadowcy. Cesarz Nihon - Ja - John Flanagan
Na rozstaju dróg - R.P Evans
Miłość za sms, czyli cała prawda o erotycznym biznesie komórkowym - J.K. Filipowski
Władca Pierścieni. Drużyna Pierścienia - J.R.R. Tolkien
Wichrowe Wzgórza - E.J. Bronte

Statystyki:
Dziennie przeczytano 65 stron.




A jak Wam minął wrzesień?